Pułapka pod jemiołą
Dwudziesty
czwarty grudnia w gildii Fairy Tail był doprawdy podniosłym dniem. Głównie
dlatego, że Erza nadzorowała najmniejszy szczegół przebiegu Wigilii. Jej
szorstkim rozkazom nie można było odmówić, zwłaszcza, jeżeli chciało się przeżyć
jeszcze kilka wiosen. Mimo to, praca nie poszła na marne — budynek gildii
wyglądał przepięknie od środka i na zewnątrz, a punkt siódma wszystkie potrawy
znajdowały się już na stole. Zadowolona gromadka magów zasiadła do uroczystej
kolacji, która wynagradzała im ciężką harówkę zafundowaną przez Tytanię.
Po
posiłku wszyscy jakoś się rozpierzchli. Zapewne dlatego, że Mira i Erza
porozwieszały wszędzie w budynku jemioły, a potem nakłoniły Freeda do użycia
małej sztuczki. Mianowicie, każda para damsko-męska jaka weszła pod jedną
jemiołę miała obowiązek się pocałować. Odmowa tego czynu równała się spędzeniu
kilku(nastu) godzin w niewidzialnej klatce z run.
Jak
dotąd jedynymi ofiarami (bo raczej nikt nie był na tyle głupi, by swobodnie
chodzić po pomieszczeniu, kiedy było to prawie jak walka o przetrwanie) byli
Gray i Juvia. Dziewczyna niemal zaciągnęła Fullbustera pod jemiołę. Sam
zainteresowany, zanim zorientował się o co właściwie chodzi, tkwił już w
potrzasku. Jako że nie widziało mu się spędzić reszty wieczoru (i zapewne
większej części nocy) sam na sam z Loxar, do tego w tak małej przestrzeni,
zrobił to, co musiał. Pocałował ją (czemu towarzyszyło przeciągłe „uuuuu” małej
grupki gapiów) i choć bał się, iż ta scena będzie nawiedzała go w koszmarach, nie
było tak źle. Wręcz przeciwnie, ze zdumieniem stwierdził, że niemiałby nic
przeciwko całowaniu jej częściej. Juvia zaś prawie zmieniła się w morką plamę
na podłodze (dosłownie!) przez buzujące w niej szczęście i zawstydzenie.
Lucy,
chcąc być cwaną i przechytrzyć misterny plan Erzy i Miry, znalazła sobie
bezpieczny kącik, który okupowała wraz z Levy już od dobrej godziny. McGarden
standardowo studiowała jakąś starą, grubą księgę, a blondynka popijała
spokojnie gorącą czekoladę. Po zakończeniu spotkania miała zamiar powymijać
slalomem wszystkie wiązki jemiół, a potem czmychnąć czym prędzej do domu. Nic
nie wskazywało na to, żeby coś miało pójść nie tak… do czasu, aż drzwi
otworzyły się z hukiem i stanęli w nich Natsu i Happy. Oboje otrzepywali się z
niepotrzebnego śniegu. Dragoneel zaczął wodzić wzrokiem po zgromadzonych. Jego
spojrzenie zatrzymało się na Heartphilii, która kuliła się na krześle w kącie,
z różowym kubkiem w ręku. Bez namysłu ruszył w jej stronę.
–
Hej, Lucy! – przywitał się wesoło. – Muszę ci coś koniecznie pokazać! Chodź!
Nim
blondynka zdążyła choćby pisnąć, już była ciągnięta za rękę w stronę wyjścia.
O nie…, przeraziła się w duchu, przecież ten imbecyl nic nie wie o
jemiołach! Zniknął zaraz po kolacji i nie widział, jak te dwie diablice je
rozwieszają!
Kiedy
tylko o tym pomyślała, Natsu nagle się zatrzymał. Niewidzialna bariera
zagradzała mu drogę. Było za późno. Wpadli w pułapkę pod jemiołą.
–
Cholera… – wyrwało się Lucy.
Brązowo-zielone
oczy przyjaciela spoczęły na niej.
–
Co się dzieje? – spytał zdezorientowany.
Dziewczyna
bez słowa wskazała palcem na sufit. Spojrzenie Smoczego Zabójcy powędrowało we
wskazanym kierunku. Tuż nad ich głowami wisiała dumnie wiązanka jemioły. To
znaczyło tylko jedno… Ponownie spojrzał na przyjaciółkę, która już była cała
czerwona.
–
To taki mały psikus. – Usłyszał głos za plecami. Była to Mira, a zaraz za nią
stała Erza, obie uśmiechnięte od ucha do ucha. – Każda para, która wejdzie pod
jemiołę musi się pocałować. Wtedy bariery run opadną.
–
A-ale… – Chciał zaprotestować, lecz przerwał mu nieznoszący sprzeciwu głos czerwonowłosej.
–
Jeśli się nie zgodzicie, będziecie musieli tu siedzieć do trzeciej nad ranem. –
Natsu jednak nadal nie wyglądał na przekonanego. – Och, daj spokój! Przecież to
tylko zwykły buziak! Nic strasznego!
Dragoneel
zaczynał coraz bardziej panikować. Nie wiedział, co robić. Z jednej strony nie
miał najmniejszego zamiaru spędzić praktycznie całej nocy na twardej podłodze w
ciasnej klatce, ale z drugiej… nigdy się jeszcze nie całował. Wbił
cierpiętniczy wzrok w Heartphilię, która również wyglądała, jakby cała ta
sytuacja ją przerastała. Patrzyli tak sobie przez chwilę w oczy i... to stało
się bardzo szybko. W jednej chwili blondynka stała przed nim i wykręcała sobie
nerwowo palce, a w drugiej dotykała swoimi ustami ust Smoczego Zabójcy,
zaciskając przy tym kurczowo powieki, jakby od tego zależało jej życie.
Po
pierwszych dwóch sekundach szoku, chłopak niepewnie oddał pocałunek, także
przymykając oczy. A kiedy Lucy nieco się do niego przysunęła, całe jego
niezdecydowanie i zagubienie zniknęły. Uaktywnił się w nim jakiś dziwny, nowy
instynkt, minimalnie podobny do tego, który przejmował nad nim kontrolę podczas
wyjątkowo ciężkiej walki. Instynkt ów dyktował mu dokładnie, co ma robić, a
sama jego obecność dodawała różowowłosemu pewności siebie.
Jedną
ręką złapał dziewczynę w talii, a drugą położył na jej karku, pogłębiając
pocałunek. Jego poczynania spotkały się z entuzjastycznym odzewem z jej strony.
Owinęła mu ramiona wokół szyi, chcąc być jeszcze bliżej niego.
Tymczasem
wszyscy obecni w pomieszczeniu wlepiali wzrok w całującą się parę. Niektórzy
wytrzeszczali oczy z szoku (i takich była zdecydowana większość), inni
uśmiechali się promiennie (głównie Erza i Mira, które niemal pękały z
samozadowolenia), a jeszcze inni czerwienili się i odwracali wzrok (to tylko w
przypadku Levy i Wendy). W każdym razie, nie zapowiadało się, żeby ta dwójka szybko
skończyła się obściskiwać. I chociaż Scarlet naprawę bardzo chciała dłużej sobie na nich popatrzeć, musiała im
przerwać. No bo tak publicznie…
–
Oy, oy, wystarczy tego dobrego. – oznajmiła donośnym głosem.
Zarówno
Natsu, jak i Lucy ocknęli się z chwili zapomnienia, a gdy tylko zdali sobie
sprawę, co przed chwilą miało miejsce, odskoczyli od siebie, jakby mieli
sprężyny w nogach. W gildii zapanowała krępująca cisza, której każdy powoli
miał dosyć.
–
Em… Natsu? – odezwała się Mira z małym wahaniem. – Czy nie chciałeś czegoś
pokazać Lucy?
–
No tak! – Przypomniał sobie, lecz jego zwykły entuzjazm wrócił na zaledwie
kilka sekund. Gdy minęły, na powrót stał się taki… nienaturalnie cichy,
przygaszony.
–
W-w takim razie chodźmy… – mruknęła Heartphilia, po czym ruszyła w stronę
wyjścia, łapiąc po drodze za rękaw przyjaciela.
W
milczeniu opuścili budynek.
–
No nieźle… – podsumował Gray, a cała napięta atmosfera nagle uleciała. – Nigdy
nie myślałem, że dożyję dnia, w którym zobaczę całującego się Natsu.
–
Ja też. – przytaknął mu Gajeel, zerkając dyskretnie w stronę Levy, która
ponownie schowała twarz za książką.
–
Oni się llllluuubią! – skomentował wesoło Happy.
Kiedy
zwykły harmider i dźwięk rozmów ponownie zapanowały w gildii, Smoczy Zabójca podszedł do
niebieskowłosej dziewczyny. Stanął nad nią niczym kat, a ta podniosła na niego
zdziwione spojrzenie.
–
Coś nie tak? – spytała, przymykając stare tomiszcze.
–
Jest Wigilia. Czy ty naprawdę musisz siedzieć z książką, mała? – parsknął i dał
jej pstryczka w czoło.
McGarden
pisnęła i złapała się za bolące miejsce.
–
A co ci do mojej edukacji? – burknęła, odwracając wzrok.
Redfox
westchnął, po czym się wyprostował.
–
Ech, a chciałem ci coś ważnego powiedzieć… – mruknął, już odchodząc.
Levy
usłyszała to i niemal biegiem ruszyła za nim.
–
Gajeel, zacze…! – Nie dokończyła, bo nagle Smoczy Zabójca zatrzymał się, a
niebieskowłosa na niego wpadła.
Obrócił
się do niej przodem, złapał za początek grzbietu książki, którą nadal ściskała
w obu dłoniach, uniósł ją do góry, pozbawiając dziewczynę papierowego muru,
zasłaniającego jej twarz, i… pocałował ją. Tak po prostu. McGarden spiekła
raka, ale nie zdążyła nawet oddać pocałunku, czy chociażby trzasnąć go w mordę
za coś takiego, bo czarnowłosy zaraz się od niej odsunął. Widząc jej
dezorientację i zawstydzenie, na jego twarz wkradł się uśmieszek, wyrażający
samozadowolenie.
–
Nie chciałem spędzić tu całej nocy. – Wskazał palcem na sufit.
Levy
nie musiała nawet zerkać, żeby wiedzieć, co się tam znajdowało.
–
Uuuuu! – Wydało z siebie kilkanaście osób.
Gajeel
odszedł, zostawiając dziewczynę z kompletnym mentlikiem w głowie i
wspomnieniem, którego zapewne nigdy nie będzie w stanie zapomnieć.
~~***~~
Lucy
i Natsu przemierzali ciche, zaśnieżone uliczki Magnolii, skąpane w mroku
późnego wieczoru. Żadne z nich się nie odzywało, co zakrawało o wybitną
nienaturalność. Zazwyczaj oboje mieli aż za dużo do powiedzenia.
Blondynka
nadal ściskała kurczowo rękaw przyjaciela, jakby się bała, że gdy tylko
poluzuje uścisk, ten zniknie. Nadal nie mogła do końca uwierzyć w to, co miało
miejsce pod tą cholerną jemiołą. Nie miała pojęcia, że Dragoneela stać na taką…
namiętność. Do tego jeszcze wobec niej. Do dzisiejszego wieczoru uważała to za
nierealną abstrakcję.
W
głowie Smoczego Zabójcy zaś toczyła się prawdziwa wojna między moralnością i
nowonarodzonymi uczuciami względem Lucy. Jedno próbowało wyeliminować drugie,
lecz jak na razie żadnemu nie udało się tego dokonać. W końcu jednak uczucia
powolutku zaczęły wygrywać. Zdobyły bowiem nieznaczną przewagę, gdy różwowłosy
dostrzegł dłoń dziewczyny zaciskającą się na jego prawym rękawie. Bez udziału
swojego umysłu, splótł swoje palce z palcami Heartphilii. Ta spojrzała tylko na
niego zdziwiona, ale nie wyrwała się.
–
W-więc… co chciałeś mi pokazać? – zagadnęła nieśmiało. Próbowała jakoś
rozpocząć rozmowę. Panująca wokoło cisza zaczynała powoli ją dobijać.
–
Zobaczysz… – odparł, uśmiechając się tajemniczo.
Serce
niemal wyskoczyło jej z piersi. Zaraz potem zaczęła powoli opanowywać tę
nieproszoną reakcję. Nigdy wcześniej nie reagowała tak na jego uśmiech. Co
prawda, to prawda, robiło jej się niezwykle przyjemnie, ale to? O co tu
chodziło?
Zauważyła,
że prowadzi ją w stronę swojego domu. Przez chwilę jej umysł atakowały jakieś
niestworzone lęki, jednak szybko minęły, kiedy dostrzegła, iż mijają chatkę.
Weszli pomiędzy drzewa. Szli jakiś czas doskonale wydeptaną ścieżką i Lucy
wiedziała już dokąd zmierzają. Do jeziorka, przy którym Natsu i Happy tak
kochali łowić ryby.
Zdziwiło ją trochę, cóż niezwykłego
może być w tym małym stawiku, który widziała już wiele razy. Odpowiedź dostała,
gdy tylko dostrzegła gładką taflę wody. Aż przystanęła, ściskając mocniej dłoń
towarzysza, by i on uczynił to samo. Rozszerzonymi oczami oglądała, jak
kolorowa zorza, której widmowe wstęgi malowały się na niebie nad ich głowami
odbijała się w wodnym zwierciadle. Wyglądało to bajecznie, jakby nieboskłon
spadł jej do stóp.
Wpatrywała się tak w ów
cudowne zjawisko, aż usłyszała głos Dragoneela.
–
Co roku tak jest – oznajmił, szczerząc się na widok jej urzeczonej miny. – Zorza
odbija się w stawie i tworzy taki efekt. Ładne, prawda?
–
Ł-ładne? To piękne! – pisnęła, nie mogąc oderwać wzroku od wody.
Różowowłosy
zachichotał, a potem ponownie zapadło milczenie. Różniło się jednak od
poprzedniego. Tamto przesiąknięte było zawstydzeniem i niezręcznością. W tym
zaś dominowały pozytywne emocje. Nie sprawiało, że miało ochotę się je
przerwać. Smoczy Zabójca zerknął na towarzyszkę i prawie jęknął z zachwytu.
Wyglądała co najmniej ślicznie. Ubrana w swój bladoróżowy płaszcz, chowała nos
w białym, puchatym szaliku. Jej włosy pozostawały w uroczym nieładzie, a
policzki różowiły się z zimna. Wpatrywała się w stawik lśniącymi oczyma i
uśmiechała się radośnie. Światło odbijającej się w wodzie zorzy padało na jej
twarzyczkę, tworząc iście magiczny efekt.
Miał ochotę zrobić
rzecz, o której pragnienie nigdy by się nie podejrzewał. Próbował to w sobie
zwalczyć, przekonany, że wystraszy przyjaciółkę. Ta jednak, jakby chciała
utrudnić mu to zadanie, zbliżyła się do niego jeszcze bardziej i oparła mu
głowę na ramieniu. Poczuł jej ciepły oddech na lewym policzku, a przez jego
ciało przeszedł przyjemny dreszcz.
–
Dziękuję, że mnie tu przyprowadziłeś. – szepnęła.
Powoli zaczynał
wewnętrznie panikować. Jeśli nadal zostanie tak blisko, nie powstrzyma się. Z
drugiej strony, takie bezceremonialne odepchnięcie jej też nie wchodziło w grę.
Poczułaby się urażona.
I
co teraz?!, myślał gorączkowo.
–
Natsu? – Uniosła głowę i wlepiła wzrok w jego profil, zaniepokojona brakiem
odpowiedzi.
Teraz
było jeszcze gorzej. Powoli odwrócił twarz w jej stronę, po czym zastygł,
przerażony tak małą odległością, jaka ich od siebie dzieliła. Doprawdy, ta
dziewczyna nic mu nie ułatwiała… Będąc tak blisko, nie potrafił się już dłużej
pohamować. Los blondynki był przesądzony. Zdecydowanym ruchem obrócił resztę
swojego ciała w jej stronę i złapał ją za ramiona.
–
C-co ty…? – Nie było jej dane dokończyć tego pytania.
W
jednej chwili poczuła usta Dragoneela na swoich. Mimo szoku, jaki ją ogarnął,
instynktownie oddała pocałunek, zachęcając towarzysza do większej śmiałości.
Tak też zrobił. Objął ją w pasie, przyciągając bliżej.
Nie
spodziewała się po nim takiego gestu, to prawda. Lecz jeszcze bardziej nie
spodziewała się tego, że będzie się jej to podobać.
~~***~~
Erza
siedziała skulona przy brzegu rzeki. Kochała tu przychodzić, by w samotności
przemyśleć kilka spraw. Nikt się tu nigdy nie zapuszczał, więc mogła liczyć na
stu procentową prywatność. A cóż takiego zmusiło ją do zaszycia się w swoim
zacisznym kąciku? Oczywiście Problemy Sercowe™, które nie dawały jej spokoju od
dobrych kilku miesięcy.
Po
zniknięciu Natsu i Lucy, nagle wszyscy zaczęli dobierać się w pary. Levy
sprzeczała się z Gajeelem, Juvia — o dziwo — gawędziła spokojnie z Grayem,
nawet Mira dawała się sprowokować zaczepkom Laxusa. Scarlet poczuła się wtedy
niezwykle samotna. Mimo że również była zakochana (i to z wzajemnością!), nie
mogła spędzać czasu z wyjątkową dla siebie osobą. Tułała się ona bowiem po
świecie, wraz z Meredy, zwalczając mroczne gildie.
Westchnęła
ciężko i otuliła się ciaśniej ramionami. W chwilach takich, jak ta, kiedy
zbroja odsłaniała jej wrażliwe serce, czuła się absolutnie bezbronna. Nienawidziła
tego uczucia, a dodatkowa świadomość, że nie potrafiła się go samodzielnie
pozbyć tylko pogarszał sprawę. Chowała się wtedy przed światem, przeczekując aż
nieznośne poczucie słabości zniknie.
Wtem
poczuła czyjąś magiczną aurę. Zbliżała się do niej nieuchronnie i wydała jej
się… znajoma.
Jellal?
~~***~~
W
końcu Natsu odsunął się od blondynki, dając złapać jej oddech. Oboje dyszeli
ciężko, jakby przed chwilą przebiegli sprintem spory dystans. Heartphilia, cała
czerwona, nie potrafiła odwrócić wzroku od równie czerwonego przyjaciela, który
również wpatrywał się w nią, jak w obrazek.
–
Dlaczego… to zrobiłeś? – wysapała, z trudem dobierając słowa.
–
W-wiesz Lucy…? – Wyglądał na naprawdę zakłopotanego, co w połączeniu z
soczystymi rumieńcami dawało przeuroczy efekt. – Chy-chyba cię lubię…
–
Jak przyjaciółkę? – Chciała sprostować, choć w głębi duszy obawiała się
odpowiedzi.
–
N-nie… – wydukał, a ją wbiło w ziemię. – Jak dziewczynę…
Powiedział to…, pomyślała zszokowana.
Przez
kilkanaście sekund wpatrywali się w siebie intensywnie, aż Lucy wybuchła
perlistym śmiechem. Nie mogła się uspokoić, a dźwięk, jaki z siebie wydawała
był mocno zaraźliwy. W końcu Natsu również zaczął się śmiać. Oboje uspokoili
się dopiero po dobrych kilku chwilach.
–
Ja też cię lubię, Natsu. – powiedziała, uśmiechając się promiennie. – Jak
chłopaka. – dopowiedziała i wydała z siebie stłumiony chichot.
Dragoneel
napuszył tylko policzki i trącił ją delikatnie łokciem. To zachowanie było
jednak pozorne. On również czuł się ogromnie szczęśliwy. Tak naprawdę ich
wzajemna miłość dojrzewała już od dłuższego czasu, ukryta jednak za zasłoną
przyjaźni. Zasłona ta opadła jednak, gdy pocałowali się po raz pierwszy.
–
Chodź, odprowadzę cię do domu! – zaproponował wesoło.
Zgodziła
się i ruszyli w drogę powrotną. Po drodze gawędzili o błahostkach, śmiejąc się
co chwila, obje uskrzydleni przez szczęście. W końcu znaleźli się przed domem
Heartphilii.
–
Więc… dobranoc… – powiedział niepewnie Natsu.
Nieśmiało
pocałował dziewczynę na pożegnanie i już miał odejść, kiedy poczuł uścisk na
prawym ramieniu. Popatrzył zdziwiony na blondynkę. Cała zarumieniona,
wpatrywała się w niego tym czarującym wzrokiem, któremu nie mógł odmówić.
–
M-może… może chcesz wejść na górę?
~~***~~
KURISMASU OMEDETO, MINNA-SAN!!
Sasuke:
Nie drzyj się tak…
Sasuke! Gdzie podziałeś swoją czapkę Mikołaja?!
><
Sasuke:
Nie będę w tym chodził!
Będziesz! Jutro Gwiazdka!
Sasuke:
No
i co z tego?! Nie będę!
*Shori rzuciła się na niego, próbując założyć mu
czapkę* Wkładaj to, Uchiha! ><
Sasuke:
Zostaw mnie, wariatko! ><””
NIE! Masz to założyć!
*po kilkunastu minutach zażartej walki, Uchiha
spieprzył do łazienki*
I tak cię dopadnę! ><
W każdym razie, wesołych świąt, skarby wy moje! ^^
One-shot wyszedł mi fajny, jestem z niego zadowolona!
Życzę wam góry prezentów, dobrych ocenek, duuużo
pieniążków i przede wszystkim zdrówka *kaszlu kaszlu* którego mnie niestety
brakuje ;_;
Do zobaczenia po Sylwestrze!
AAA!!!!!
OdpowiedzUsuńJakie to słodkie^^ Kocham cię, a zarazem za ten one-shot cię nienawidzę! :'( Dlaczego? Hm...może dlatego, że nie napisałaś nic o pocałunku Jellala z Erzą :''''''(
Jirou: Nie rycz tak!
Bo co? Ona mnie obraziła! :''(
Jirou: Wali mnie to.
AAAA!!!!!!!!!
*Jirou wychodzi po czym wraca z kubłem lodów waniliowych od Grycana*
Jirou: Żryj, włącz se Otome Youkai Zakuro i uspokój się
D-dziękuję :)
Daj ta mi Jerzę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
HAHAHAHAHAHAHHAHHHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAAHHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHA
UsuńGENIUSZ ZUA!
Ni ma pocałunku! Ciesz się, że w ogóle jakiś fragment z Jerzą był .-. Tak mi się nie chciało go pisać, że ostatecznie wyszło to, co przeczytałaś xd
Też cię kocham, Svatuś <3
Dednij!!! *wzrok zabójcy*
OdpowiedzUsuńTeż cię kocham!!!^^ *wzrok słodkiej dziewczynki*
Jirou: Ale ci nastroję się zmieniają
Masz coś do tego??!!!! ><
Jirou: ja...yy...nie...nic...etu...paa...!!!!
*trzaska drzwiami i wychodzi*
Na Boga co z nim jest nie tak??
Pytanie raczej brzmi: co z TOBĄ jest nie tak? ._.
UsuńO rany. Czy każdy komentarz na twoim blogu musi zaczynać się jakbym dostała zawału? ><
OdpowiedzUsuńByło tak duuuużo NaLu <3 Te pocałunki, tak doskonale opisane uczucia o jeżuuuuuu *u*
Najlepszy OneShot jaki przeczytałam w życiu ♥
Zakochałam się w tym, tylko ta Erza wszystko spierniczyła ;-;
K: *łapie za patelnię* Jak się wkurzysz to cię uderze!
Dobra! Przepraszam za to wcześniej!
K: No ja myślę. *idzie do salonu*
Ugh. Jak z dzieckiem. Shori możesz nie wiedzieć dlaczego on sie teraz tak boi, ale kucze >< Czy wciskanie go do worka i ubieranie w kostium bałwana to jest aż tak bardzo przerażające? ;-; Sadystka -tak wiem.
Wracając, to chcę już kolejny rozdział no i mam nadzieję że nas wszystkich zaszczycisz kolejnym takim one shotkiem już niedługo <3
Pozdrowionka,
Hincia!
Matko, zawał? O,o
UsuńSasek, dzwoń po pogotowie!
Sasuke: Nie.
-,-
Tyyle miłych słówek <3 Umilasz mi imieniny! (Tak, mam dzisiaj imieninki xd)
Dajesz, ja przebieram Saska za Mikołaja, a ty Kagusia za bałwana *_*
Sasuke: Tylko spróbuj...
WŁAŚNIE! Wylazłeś z łazienki! DAWAJ GŁÓWKĘ! *_________________*
Sasuke: O kur... O,O *zwiewa z powrotem do łazienki*
Wracaj tu, ty tchórzu! ><
Hmmm, kolejny łanszocik? Może na Walentynki? ^^
Słodkie, cudowne i romantyczne, aż sama nabrałam ochoty na pierwszy pocałunek, tak tak, jeszcze się nie całowałam.
OdpowiedzUsuńAkira: Bo ty ciota jesteś.
Ty też się nie całowałaś.
Akira: Bo wprowadzisz mnie w następnym rozdziale.
Długo jeszcze się nie będziesz całować, już ja o to zadbam.
Akira: Ty su*o
Tak ja też cię kocham. One-shot po prostu brak słów, a co do zakończenia to czuje kontynuacje i chce ją.
Chwile masz imieniny 23?! Masz na imię Wiktoria? Zgaduje że tak, bo ja też mam imieniny 23. Skoro tak to wysyłam spóźnione życzenia(to co zechcesz i pragniesz) 😘
UsuńO Jesus, za dużo komplementów, niedługo popadnę w próżność ><
UsuńSpokojnie, ja też się jeszcze nie całowałam xD Nawet się nigdy nie zakochałam, o posiadaniu chłopaka już nie wspominając xDDD
Sasuke: Jesteś sierotą życiową, Nami ma rację.
Teraz stoisz po jej stronie?! ><"
Sasuke: A niby dlaczego bym nie miał? Ja i ona to dwaj twoi naczelni hejterzy.
;_; Zwalniam was...
Sasuke: To tak nie działa.
Kurde! ><"""
(Nami to moja BFF w realu xdd)
TAK! MAM NA IMIĘ WIKTORIA! Wydało się, czy opiszą to w następnym numerze Bravo albo FunClubu? (xD)
Dziękuję za życzonka <3
Shori
A co do kontynuacji one-shota... cóż, może kiedyś xd Na razie zostawiam pole do popisu dla waszej wyobraźni ^^
Usuń(Pewnie i tak wszyscy pomyśleli o dzikich seksach xDD)
Szczerze z tą końcówką, to taka myśl mi przeleciała.
UsuńAkira: Byłaś pomidorem, zastanawiałam się czy nie sprzedać cię na targu do póki nie zbladniesz.
Dobra, myślałam o erotycznym zakończeniu, taki wiek. Na serio chciałaś mnie sprzedać?!
Akira: Spokojnie... Nikt nie kupiłby takiej życiowej cioty.
Czyli ciebie... Kończąc koma Shōri Chan łączmy się...*heroiczna poza* Wiktorie muszą się trzymać razem!
Omo. Idealny oneshot na bożonarodzeniowe przeziębienie. ^^
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że Jerzy było malutko. :C
Tak samo jak Seyla nabrałam ochoty na pierwszy pocałunek. xD
A przy okazji zapraszam do siebie shadow-in-heart.blogspot.com
Wesołych Świąt~ <3
Nie jestem dobra w pisaniu Jerzy ;c
UsuńJak myśli i uczucia Erzy dobrze mi się pisze, tak w Jellala kompletnie nie umiem się wczuć. Tak samo jest z Levy i Gajeelem ;-;
Tylko NaLu mi w tym życiu wychodzi xD
Wpadnę na twojego bloga, ale następnym razem zostaw linka w zakładce SPAM xd
Wesołych <3
To właśnie jest ten problem z Jellalem, że mało kto umie się w niego wczuć. ;-;
UsuńI przepraszam za spam tutaj, ale mobilny blogspot nie jest moja dobra stroną. :c
Droga, Kochana Shori!
OdpowiedzUsuńTu ta zołza R :D. Wpadłam na Twojego bloga tylko dlatego, że Izuna dodała nowe rozdziały na Spisie i wśród nich zobaczyłam tego szota i se myślę: „Skoro nie czytam głównego opka, wypada chociaż szocika przeczytać”. I oto jestem! Cieszysz się? Nie? No trudno. Jakoś to przeżyję :D. A teraz do rzeczy. Pomysł na jednorazówkę i sposób jego napisania, bardzo mi się spodobał. W końcu mamy święta, które co prawda dobiegają końca, ale co tam! W każdym razie tematyka jak najbardziej trafiona, bo to okres świąteczny, jemioła, choinki itepe, a Fairy Tail, jak na nich przystało, obchodzi te święta z dużym rozmachem :). Mira i Erza - cóż mogę rzec? Tylko one mogły wpaść na taki wypasiony pomysł, zastraszyć Freeda i wpakować innych w kłopoty. A swoją drogą, dlaczego tylko pary mieszane miały się całować? Ty wiesz, co by się działo, gdyby dotyczyło to par jednopłciowych? Hahahah! Mogę to sobie spokojnie wyobrazić, ale... kurde... znowu od głównego wątku odbiegłam. Mogę tylko dodać, że spodobał mi się Twój styl pisania. Bardzo płynnie przechodzisz z jednej akcji do drugiej i ładnie dopracowujesz opisy :). Nie lecisz samymi dialogi, co zdarza się wielu osobom, dlatego bez problemu wczuwam się w czas i miejsce akcji :). No i ta zorza - cudo♥. Sama z chęcią bym taką popodziwiała :). No i to chyba tyle ode mnie :D. A nie! Jeszcze nie! A ja wiem co tam się działo :D. I teraz to wszystko :D.
Ściskam świątecznie,
Twoja R :*.
Roszpunciaaaa!T_T
UsuńJuż myślałam, że nigdy tu nie wpadniesz ;_; OCZYWIŚCIE, ŻE CIESZĘ SIĘ Z TWOJEGO KOMENTARZA, GŁUPTASIE! JAK MOGŁAŚ POMYŚLEĆ, ŻE BĘDZIE INACZEJ?! ><
Ludzie naprawdę za dużo mi słodzą w tych komach... duma to zgubna rzecz!
Dziękuję ci serdecznie za dodanie komentarza i za to, że poświęciłaś swój czas, aby go napisać. Najlepszy prezent na święta ^^
Planuję napisać kolejnego one-shota na Walentynki, strzeż się! xD
Pozdrowionka!
Shori
A jednak jestem :). I miło mi, że się cieszysz :D. Liczyłam na to, pisząc wcześniejszy komentarz :D. Skoro prezent się udał, to jestem podwójnie szczęśliwa :D. I wiesz? Ja też mam szota na Walentynki, także highfive!
UsuńPrzesyłam pozdrowienia i mnóstwo weny,
Twoja R ♥.
Szocik tak bardzo mi się podobał. <3
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że komentuje teraz, ale ogrom pracy i mało czasu dla siebie zrobiły swoje. :(
Ale wracając do rozdziału. Był uroczy. <3 Tyle słodkości. :D Erza i Mira takie dwa szatany. Miałam wrażenie, że w całym tym podstępie najbardziej zależało im na Natsu i Lucy. xD Może dlatego, że im najwięcej uwagi poświęciłaś. A Galevy takie urocze. Fajnie oddałaś charakter Gajeela, teoretycznie nieprzystępny, ale pocałunku się nawet nie bał. :D
Pozdrawiam Cię cieplutko.
Słodziutkie to było . Ale zastanawiam się co oni robili tam w domu Lucy *porusza śmiesznie brwiami*...
OdpowiedzUsuń