Poranek na kacu,
Shori-swatka i Erza-filozof
Lucy
poczuła drażniące promienie światła słonecznego na swojej twarzy. Normalnie
byłaby zachwycona taką pobudką, ale nie tym razem. Głowa jej pękała. Nie miała
pojęcia czemu. W umyśle panowała irytująca pustka. Próbowała wysilić pamięć,
ale stwierdziła, że jest chyba zbyt zaspana.
Na
w pół przytomna, z zamkniętymi oczami, uniosła się do siadu i chciała zrzucić
bose stopy na podłogę, lecz jej się to nie udało. W zamyśle nieruchome łóżko
okazało się jednak być ruchome, bo bez żadnego ostrzeżenia wykręciło się w tył,
a blondynka poleciała prosto na podłogę. O dziwo, nie poczuła pod sobą
chłodnych desek, tylko czyjeś… ciało?!
Wtem
poczuła, że ktoś łapie ją mocno w pasie, po czym obkręca tak, że została
przyciśnięta do ziemi. Dopiero, gdy czyjś gorący oddech musnął skórę jej szyi,
otworzyła szeroko sklejone dotychczas powieki. Niemal natychmiast napotkała
wzrokiem parę bardzo znajomych, brązowo-zielonych oczu o pionowych źrenicach.
Natsu…?
Wydała
z siebie jęk bólu, kiedy do jej układu nerwowego dotarła ta wywrotka. Zacisnęła
mocno powieki. Usłyszała nad sobą mrukliwy śmiech przyjaciela.
–
Czyżby mały kacyk? – zachichotał.
Ka-kacyk?
–
Nic nie pamiętam… – wyznała z zażenowaniem. – Gdzie ja jestem?
–
U mnie w domu. – odparł, nadal z głupim uśmiechem na twarzy. – A do którego
momentu wczorajszego wieczoru coś pamiętasz?
Wytężyła
omamiony kacem mózg.
–
Coś mi świta… – Wbił w nią przesiąknięty nadzieją wzrok. – Pamiętam, że od
kilku dni mnie unikałeś… – Posłała mu pełne wyrzutu spojrzenie.
Niespodziewanie
różowowłosy złapał Lucy za nadgarstki, po czym przekręcił się na plecy razem z
nią, przez co leżała teraz na nim. Odwrócił oczy od jej oczu, rumieniąc się delikatnie.
–
Przepraszam… – szepnął ze skruchą. – Musiałem coś sprawdzić… obiecuję, że
więcej tak nie zrobię. – W jego głosie Heartphilia usłyszała czystą szczerość.
– Co jeszcze pamiętasz?
Przyglądała
mu się przez chwilkę, aż w końcu dała za wygraną. Ponownie skupiła się na
wydarzeniach ostatniej nocy.
–
Hm… Zaprosiłam dziewczyny na nocowanie. Rozmawiałyśmy, żartowałyśmy aż Erza i
Cana wytrzasły skądś sake. Wiem, że sporo wypiłam… – Zaczerwieniła się,
zawstydzona. – A potem… chyba otworzyłam okno w kuchni i przy nim usiadłam, bo
było mi duszno… ale dalej już tylko pustka.
Dragoneel
westchnął ze zrezygnowaniem. Czy naprawdę z całego tego wieczoru nie pamiętała
tylko jego najważniejszego momentu? Wlepił w nią nieustępliwe spojrzenie,
zastanawiając się, w jaki sposób mógłby przywrócić jej wspomnienia. Coś
symbolicznego… coś, co było punktem kulminacyjnym… Oświeciło go. Na ustach
Natsu zagościł niepokojący uśmieszek. Ponownie przygwoździł Lucy do podłogi,
czemu towarzyszył jej zaskoczony pisk.
–
Pozwól, że cię oświecę. – zaproponował niewinnie. Przybliżył twarz do jej ucha
i wyszeptał konspiracyjnie. – Chyba lubię cię bardziej, niż powinienem…
Z
satysfakcją obserwował, jak z twarzy dziewczyny znika zdziwienie, a pojawia się
szok. Szok wywołany nagłym powrotem wszystkich zaćmionych przez alkohol obrazów
z poprzedniej nocy. Na te sześć krótkich słów coś w jej głowie głośno kliknęło,
a przed oczami stanęła jej scena pocałunku.
Ja… JA SIĘ CAŁOWAŁAM Z NATSU?!
Poczuła,
jak cała jej twarz pokrywa się ciemnoróżowym rumieńcem, łącznie z uszami.
Myślała, że zapadnie się pod ziemię. Jak mogło do tego dojść? No tak… była
całkowicie pijana… a kiedy jest pijana nierozważnie kłapie dziobem na prawo i
lewo, zawsze mówiąc prawdę. Bała teraz się spojrzeć przyjacielowi w oczy.
–
Luce? – Usłyszała nad sobą.
L-luce…?, poczerwieniała całkowicie.
–
My naprawdę…? – wydukała, nie będąc w stanie dokończyć pytania.
Nie
musiała tego robić. Intensywne spojrzenie Dragoneela powiedziało jej wszystko.
To się stało naprawdę. Nie wymyśliła sobie tego, nie uroiła w swojej chorej
główce.
–
Ale przecież… – Chciała jakoś zaprotestować, lecz przecież nie mogła zmienić
przeszłości. Wypowiedziała więc na głos kwestię, która w głębi serca niepokoiła
ich oboje. – Ale przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi, prawda?
Dostrzegła,
że, jarząca się dotąd jasno, niczym neon, iskra radości w oczach Natsu
przygasła. Uśmiech znikł z jego twarzy. Wydał z siebie przeciągłe westchnienie,
po czym uniósł się na rękach, uwalniając Lucy od ciężaru swojego ciała.
Poczochrał swoje różowe włosy.
–
W-wiem… – odparł nieśmiało. – I właśnie dlatego nie mam pojęcia, jak
zareagować. – wyznał, patrząc gdzieś w bok.
I
ona się zawstydziła, choć zdawała sobie sprawę, że już trochę na to za późno.
Ostatecznie stało się. Nic nie mogła na to poradzić, ani temu zaprzeczyć. Mimo
to wciąż nie potrafiła przyjąć do swojej świadomości, że zrobiła coś takiego,
że oni zrobili coś takiego. Wydawało
jej się to strasznie odrealnione, aż do teraz. Rozsądek nakazywał jej trzymać
się z daleka od takich sytuacji, lecz serce, gdzieś w zapomnianym kącie jej
jaźni, cicho wybijało rytm protestu.
~~***~~
Przez
kilka dni po tym wydarzeniu, Natsu i Lucy musieli przejść swoistą separację. Co
prawda rozmawiali ze sobą w miarę naturalnie, lecz nieszczególnie ciągnęło ich
do własnego towarzystwa. A właściwie tak mógłby pomyśleć zwykły, postronny
obserwator. Rzeczywistość przedstawiała się jednak o wiele bardziej ponuro.
Każdemu z nich bowiem nie podobał się ten dziwaczny dystans, który między sobą
ustanowili na własne życzenie. Nie zrobili z tym jednakże nic konkretnego z
bardzo prostego powodu… po prostu się bali. Żadne z nich nigdy nie znalazło się
w takiej sytuacji. Nie pomagał też fakt, że Lucy naczytała się w życiu tyle
romansów, iż miała pewność, co do wydźwięku swoich pogmatwanych uczuć.
Zakochała się. Uświadomiła to sobie godzinę temu, a teraz leżała skulona na
łóżku.
Co jest ze mną nie tak?, pytała samą
siebie. Jak można zauważyć tak oczywistą
rzecz tak późno? Zwłaszcza, że widzieli to wszyscy wokół…
Raz
jeszcze podniosła głowę, po czym z impetem wbiła twarz w poduszkę. Nie
potrafiła uwierzyć we własną głupotę. Jak w ogóle mogła do tego dopuścić? No
tak… jej świętej pamięci matka wiele razy powtarzała, że miłość zaskoczy ją w
najmniej spodziewanym momencie. Tylko dlaczego musiał być to akurat ktoś, z kim
do tej pory łączyła ją jedynie przyjaźń? Przez to sprawy o wiele bardziej się
komplikują.
Podniosła
się i spuściła nogi na ziemię. Nie mogła się nad sobą użalać. W końcu nadal nie
wiedziała, czy Natsu odwzajemniał jej uczucia. Był tak świetny w ukrywaniu
emocji pod swoim promiennym uśmiechem i wesołą powierzchownością, że blondynka
niczego nie była do końca pewna.
Wtem
usłyszała dźwięk otwieranego okna. Serce w niej zamarło. Nie… tylko nie on. Z
istnym przerażeniem zerknęła przez ramię, ale szybko odetchnęła z ulgą. Była to
Shori. Kuliła się właśnie, aby wejść przez wąski prostokąt.
–
Dzieńdoberek, Lucy! – przywitała się pogodnie Wilczyca, siadając zgrabnie na
parapecie.
–
Hejka, Shori-chan. – odparła Heartphilia ze zrezygnowaniem. – Dlaczego wszyscy
zawsze wchodzą tu przez okno?
–
Bo drzwi są zbyt meinstreamowe. – zachichotała ruda z prostotą. – Ale nie
przyszłam tu bez powodu. Muszę cię o coś zapytać.
–
O co? – Lucy popatrzyła na nią, zdziwiona.
–
Co się, do diaska, dzieje między tobą i Natsu? – wypaliła prosto z mostu. –
Unikał cię przez kilka dni, choć dziewczyny z gildii twierdziły, że normalnie
jesteście niemal nierozłączni. Do tego ta atmosfera między wami, która się
utrzymuje od jakiegoś czasu… może nie znam was długo, ale mój zwierzęcy
instynkt wyczuwa, że coś jest nie tak. Powiedz mi, co się dzieje, proszę…
Blondynkę
zszokował fakt, iż ta o to dziewczyna, jeden z najnowszych nabytków Fairy Tail,
która właściwie jej nie znała, wie o takich rzeczach. Utkwiła spojrzenie swoich
brązowych oczu w szkarłatnych oczach rozmówczyni. Płonęły w nich ogniki troski,
co naprawdę ją rozczuliło. Postanowiła zaryzykować i jej zaufać.
–
N-no dobrze. Opowiem ci… o wszystkim.
~~***~~
Zwinnie
uniknął czarnego ostrza miecza. Odskoczył od przeciwnika, po czym wypełnił
płuca nadmiarem powietrza i zaatakował swoim Rykiem. Strumień ognia wystrzelił
śmiercionośną wstęgą w stronę czerwonowłosej kobiety. Ta jednak wykonała
zręczny ślizg w bok, uchylając się przed atakiem. Ruszyła na niego z uniesionym
mieczem. On nie pozostał jej dłużny. Jego zaciśnięte pięści zapłonęły, a ciało
rzuciło się w stronę nacierającej wojowniczki. Z trudem zablokował cięcie
miecza swoimi zapalonymi dłońmi. Patrzył w błyszczące groźnie oczy
przeciwniczki, sam posyłając jej równie nieprzyjazne spojrzenie.
Nagle
nacisk broni zelżał, a Erza cofnęła się o krok. Zbroja Cesarzowej Płomieni
zniknęła w oślepiającym, złotym świetle, a na jej miejscu znalazła się zwykła,
biała koszula bez rękawów i granatowa spódniczka.
–
Na dziś starczy. – zakomenderowała Scarlet, nie bacząc na oburzony wzrok Natsu.
–
Ale to jeszcze nie jest mój limit! – zaprotestował gorąco.
–
Doskonale o tym wiem, ale jeżeli teraz zużyjesz całą swoją magię, do jutra nie
wstaniesz z łóżka. – odrzekła głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Wiedział,
że miała rację i to zdenerwowało go jeszcze bardziej. Burknął coś tylko
markotnie, po czym ruszył w stronę swojego małego domku. Tytania podążyła za
nim w ciszy. Przekroczyli próg, jedno po drugim. Jak zwykle w mieszkaniu
Smoczego Zabójcy panował wszechobecny burdel. Nic nie leżało tam gdzie powinno,
wszędzie walały się pamiątki z przeróżnych misji. Na hamaku w kącie spał słodko
Happy. Ostatnimi czasy często spał w ciągu dnia i trochę niepokoiło to
Dragoneela.
Erza
skierowała kroki ku kuchni. Było to maleńkie, zagracone pomieszczenie, lecz
zadziwiająco czyste. A skąd brała się ów czystość? Cóż, tak naprawdę dlatego,
że Natsu nie miał za grosz talentów kulinarnych i wolał zjeść coś na mieście.
Aktualnie jedynym, co posiadał, było niewielkie pudełko herbaty. Magini klasy S
zaparzyła ją, chwyciła parujące kubki w dłonie i weszła z powrotem do pokoju.
Jej różowowłosy towarzysz siedział na uprzątniętej na prędce kanapie i
zawzięcie nad czymś dumał. Nawet, gdy Erza postawiła mu naczynie z gorącym
napojem przed nosem, ani nie zmienił pozycji, ani na nią nie zerknął. Nadal
topił się w oceanie swoich rozmyślań.
Scarlet
z westchnieniem strzepnęła kilka dziwacznych przedmiotów z fotela, a po chwili
sama się w nim usadowiła. Wzięła w dłonie kubek i zaczęła powoli sączyć ciecz.
–
Hej, Erza… – zagadnął znienacka Natsu.
Wzrok miał nadal
nieobecny.
–
Hm? – Przyłożyła krawędź kubka do ust i zaczęła go powoli wychylać.
–
Jak wygląda miłość?
Kobieta
zakrztusiła się herbatą.
~~***~~
–
I go pocałowałaś? – chciała się upewnić Shori.
–
T-tak…
–
I obudziłaś się u niego w domu?
–
No tak.
–
I nie był na ciebie zły?
–
No nie.
–
A jak zareagował?
–
No nie wiem… wyglądał na zadowolonego…
–
To czego ty się boisz? – zdziwiła się ruda. – Gdyby uważał cię jedynie za
przyjaciółkę, nie byłby zbyt zadowolony z faktu, że zajęłaś mu łóżko.
–
Niby tak, ale… – Brutalnie jej przerwano.
–
Nie ma żadnego „ale”! Absolutnie, kategorycznie musisz mu wyznać uczucia! Och!
Już sobie wyobrażam, jaka będzie z was urocza parka… – Rozmarzyła się.
Lucy
zaś, skrępowana tą szczerą rozmową, zarumieniła się delikatnie. Nigdy nikomu
nie opowiadała tak szczerze o własnym życiu. Od zawsze mieszkała w ogromnej
rezydencji, całkiem sama. No, był jeszcze jej ojciec, ale rozmawiała z nim
raptem kilka razy. Tak, mieszkając i funkcjonując pod tym samym dachem,
praktycznie nigdy z nim nie rozmawiała.
Uśmiechnęła
się pod nosem.
Miło jest mieć komu wygadać…
~~***~~
–
C-co to za pytanie? – Erza była w całkowitym szoku. Nie spodziewała się czegoś
takiego po Dragoneelu.
–
Odpowiesz? – Zwrócił dotąd nieobecny wzrok na czerwonowłosą.
Mimowolnie
zaczęła dumać nad jego pytaniem. Przed oczami stanął jej obraz nieboskowłosego,
skutego w kajdany chłopca, który uśmiechał się do niej przyjacielsko. Słowa
same popłynęły.
–
Zależy o jaką miłość pytasz. Myślę, że ani nie o rodzinną, ani przyjacielską,
tylko romantyczną. Cóż, łatwo ją rozpoznać. Nagle jedna osoba staje się dla
ciebie absolutnie wyjątkowa. – Uśmiechnęła się subtelnie. – Chcesz z nią
spędzać każdą sekundę i nigdy się nie oddalać. Chcesz sprawiać, żeby się
uśmiechała i była szczęśliwa. Chcesz chronić ją przed wszelkim złem tego świata
i mścić się za każdą jej krzywdę. Chcesz ją przytulać, całować i mieć tylko dla
siebie. – Nikt by się tego nie spodziewał, ale na jej policzkach zawitały ledwo
widoczne rumieńce. Zniknęły jednak szybko, a wyraz twarzy jej spoważniał. – Ale
jednocześnie, choć bardzo ci ciężko, musisz pozwolić jej odejść, jeśli tego
chce.
Zapadła
cisza.
Natsu,
zastanawiając się wnikliwie słowom Scarlet, w końcu miał pewność. Jego
podejrzenia się sprawdziły. To dziwne, intensywne uczucie, które dopadało go w
towarzystwie Lucy nie było czymś zwyczajnym. Zakochał się.
~~***~~
Boże, kończyć rozdział o dwudziestej ;__;
Sasuke:
Leń.
Nie leń, tylko choroba! >< Przez ten kaszel
mam wrażenie, że niedługo wypluję sobie płuca ;-;
Sasuke:
Było
nie chodzić po dworze w odpiętej kurtce.
Oj, cicho! ><”””””
Ogólnie rzecz biorąc, stwierdziłam, że jeśli w środę
pojawi się jednopartówka, to w sobotę rozdziału nie będzie. Nastawiłam się na jedno…
coś w tygodniu (serio, nie dam rady
dokończyć partówki i napisać całego, nowego rozdziału w jeden tydzień ;_;).
PROSZĘ O KOMENTARZE!!
Sasuke:
I
tak nikt tego nie skomentuje.
Dlaczego ty mnie zawsze musisz tak demotywować?!
><
Sasuke:
Bo jesteś za wesoła.
Aż tak mnie nie lubisz? ;=;
Sasuke:
Tak.
;=====;
Hihihihihi <3 pierwsza, a teraz dopiero wezmę się za koma ^^
OdpowiedzUsuńFakt numero 1: Przeżyjesz
UsuńFakt numero 2: Wielbię cię
Fakt nunero 3: Bądź mym mistrzem
Itachi: Zacznę brać nauki od Sasuke na demotywację...
Shi: Oj cichaj! Natsiu kocha Lu, a Lu kocha Natsiu <3
Ja cię pierdilę... Pierwszy moment i kreff z nosssa xDDD
Itachi: He... A podobno to faceci się szybko podniecają...
Shi: Choć pooglądać ze mną ecchi... Zobaczymy kto pierwszy odpadnie -,-
Itachi: -,- Może pisz coś miała pisać...
Shi: Erza jest pedofilką!
Itachi: O.O Gdzie nasz tak napisane!?
Shi: Bo jak myślała o miłości romantyczniej to se przypomniała dziecko!
Itachi: Jellal'a...
Shi: Ale jako dziecko!
Itachi: Ja już kurwa nic nie mówię...
Shi: Ja też kończę... Czekam na więcej! (wolę rozdział niż jednopartówkę ^^")
Pozdrawiają Shi & Itachi ;*
TAK! PRZEŻYJĘ!
UsuńA Erza wcale nie jest pedofilką! >< Wyobraziła sobie Jellala jako dziecko, bo wtedy się w nim zakochała i takiego go wolała zapamiętać. Opętany przez Ultear nie był fajny ;=;
Taaak, NaLu ewryłer: odsłona kolejna! I mogę cię zapewnić, że partówka będzie w podobnym stylu (za dużo cukru, niedługo każdy przestanie mnie czytać od nadmiaru słodkości...).
Dziękuję za komentarz!
Shori
Mój boże, ty nienormalna fanko cukrzystych momentów! ><
OdpowiedzUsuńZabiłaś mnie tym rozdziałem, nigdy nie wylałam z siebie krwi co dziś ;-; (Tak tu mowa o nosie).
Ona kocha go, on kocha ją. Erza pierdzielona filzofka, a Shori swatka ;__; Zabijasz każdym gramem tekstu.
Jezusie, niech Luśka się potnie! >< Nie no dobra, pełno słodyczy to ciężkich melodramatów nie może być.
Już chcę nexta <3 Cukrzyku <3
A co do twojego wkurzającego kaszelku, to rosołek już gotowy, wsiadam z Tobim do samochodu i jedziemy!
Ale ale >< Kurde boleczka, Chcemy więcej XDDD
Pozdrowionka
Hinata&Kageyama
Przepraaaszaaam, Hina! ;_;
UsuńAle to taka równowaga do twojego rozdziału <3
Nie lubię cięcia! Ani żyletek! ><
Niedługo wszyscy moi czytelnicy nabawią się cukrzycy... to smutne...
Ojej, rosołek? Dla mnie? Jacy wy kochani <333
– Hej, Erza… – zagadnął znienacka Natsu.
OdpowiedzUsuńWzrok miał nadal nieobecny.
– Hm? – Przyłożyła krawędź kubka do ust i zaczęła go powoli wychylać.
– Jak wygląda miłość?
Kobieta zakrztusiła się herbatą.
Nie no najlepszy moment ever^^ Ja chcę więcej!!! Dajcie mi więcej NaLu!!!!!!!!
Jirou: Przymknij się dziecko, ja tutaj próbuję ćwiczyć!
O w mordę ty ćwiczysz? T-Y?? o,O
Jirou: E...tak
I tak ci to nie pomorze^^ Zawsze będziesz...a nie ważne
Jirou: To w takim razie co by mi pomogło?
Hm...zacznijmy od tego co chcesz wzmocnić?
Jirou: Tricepsy i bicepsy i uda, najlepiej, żeby był bieg
Po pierwsze jesteś wampirem i biegasz znakomicie. A jeżeli chcesz poznać wyjątkowy sport dla nielicznych to sport nazywa się "Bieganie za dziewczyną i noszenie jej wszystkich zakupów" ^^
Jirou: Jednak daruję sobie
To się wal.
Podsumowując wszystko życzę zdrówka Shori, weny, której i tak ci nie brakuje i mnie użerania się z Sasuke :*
Rozdział cudo, po prostu napchany romantyzmem czuje się jakbym wypiła 2l coli z 1l butelki. Wiem dziwne porównanie, ale mam nadzieje że zrozumiesz.
OdpowiedzUsuńAkira: Ciebie nikt nie rozumie.
Czemu jesteś dla mnie taka zua.
Akira: Bo ktoś musi, co nie Sasuke? My jesteśmy po to, aby ucinać wam skrzydła.
Jak piąte koło u wozu.
Akira: To jest jak z włosami utniesz 5cm, a po chwili odrasta ci 10cm.
I to mnie nikt nie rozumie.
Akira: Dobra, zamknij jadaczkę.
Rozdział mmmmmm, rozpływam się, słodziaśny, romantyczny, cholernie ciekawy, WSPANIAŁY.
Akira: Żeby tylko ci się zęby nie popsuły od tej słodkości.
To było tak suche jak woda w kiblu.