Hardkorowe piżama party
i pierwszy pocałunek Lucy Heartphilii
Tydzień
po wydarzeniach na stacji w Onibas, życie magów toczyło się dawnym rytmem, a
oni sami prawie zapomnieli o minionych wydarzeniach. Były jednak dwie osóbki,
które trafiły w sam środek radosnego chaosu. Shori i Hinata, mimo że początkowo
miały zostać ledwie kilka dni, bardzo szybko przywiązały się do członków Fairy
Tail. Po pięciu dniach zdecydowały się dołączyć do gildii. Oczywiście pozostali
nie zostawili tego bez echa — zrobili bardziej, niż zazwyczaj hałaśliwą
imprezę. Aż dziw, że burmistrz Magnolii nie kazał im się uspokoić.
Lucy
tymczasem zauważyła, że różowowłosy przyjaciel zaczął jej unikać. Gdy pojawiała
się w gildii jemu, jakimś dziwnym trafem, coś wypadało i wylatywał z budynku,
jak na skrzydłach. Było jej przykro z tego powodu, ale starała się zachowywać
naturalnie. Ją samą dziwiło, że w środku aż tak to przeżywa. Jakby nagle
zniknęła jakaś integralna część jej serca i zastąpiła ją pustka. Próbowała
wypytać Happiego, ale on sam nie miał pojęcia, czemu Natsu się tak zachowuje.
Powiedział wtedy: „Mimo że wydaje się być tak samo wesoły, jak zawsze, coś jest
nie tak. Zawsze, kiedy go o to pytam, zbywa mnie śmiechem i udaje, że nie wie o
czym mówię. Ale czasami… czasami wydaje się być taki jakiś… zamyślony”.
Heartphilia
westchnęła głośno, po czym podkuliła nogi, opierając głowę o kolana. Siedziała
właśnie w wannie razem z Plue, który, jak zwykle, rozpływał się w gorącej
wodzie. Niepokoiła się tymi dziwnymi zawirowaniami w postępowaniu Smoczego
Zabójcy, ale nie zamierzała nic z tym robić. W końcu ona niczym nie zawiniła.
Nie zamierzała biec do niego i na kolanach błagać, żeby znowu zaczął się do
niej odzywać. Miała swoją godność.
Po
kilkunastu minutach bezczynnego siedzenia, z rezygnacją wyszła z wody. Nawet
kąpiel, która od zawsze służyła jej do odstresowania się, w tej sytuacji
straciła swą kojącą właściwość.
Co za idiota, warknęła w duchu. Dlaczego przez niego czuję się tak
beznadziejnie? Przecież jest tylko przyjacielem!
Pokręciła
głową, jakby chciała wyrzucić z niej niepotrzebne myśli i wyszła z łazienki w
samym ręczniku. Odkąd Natsu przestał z nią rozmawiać, nie spotkała go ani razu
w swoim domu. I nie wiedziała, czemu czuła się z tym źle. Przecież powinna się
cieszyć… w końcu zawsze wywalała go na zbity pysk.
To wszystko jest zbyt skomplikowane…,
pomyślała z nostalgią. Albo to raczej ja
jestem zbyt skomplikowana. Sytuacja sama w sobie jest prosta, jak drut.
Rzuciła
się na łóżko, rozsypując przy okazji poduszki. Leżała tak przez chwilkę, aż nie
poczuła, że chce się jej płakać. Po prostu rozbeczeć się z bezsilności, niczym
małe dziecko. Nie mogła sobie na to pozwolić. Zerwała się gwałtownie z
posłania, a ręcznik niebezpiecznie zsunął się z jej piersi. Szybko przebrała
się w piżamę, a potem zakopała się w pościeli, robiąc sobie z niej coś na
kształt okopu. Jej własnego, malutkiego bunkra przed światem.
~~***~~
Następnego
dnia blondynce było jeszcze ciężej ukrywać ból, który w sobie nosiła.
Wychodziła ze skóry, byleby znaleźć sobie jakieś zajęcie i nie zostać sam na
sam ze swoimi myślami, bo w takich momentach zmierzały w wiadomym kierunku.
Pomagała więc Mirze przy barze, poszła na zakupy z Erzą i Levy (na których,
notabene, naprawdę dobrze się bawiła) i pod wieczór urządziła sobie partyjkę
pokera z Caną. Oczywiście poniosła sromotną klęskę, ale nie przejęła się tym
zbytnio. Postanowiła nie przejmować się niczym, tak na jedną noc.
Zaprosiła
Erzę, Canę, Levy, Shori i Hinatę na wspólne nocowanie u niej w domu. Wszystkie
się zgodziły i o dziewiątej cała gromadka zebrała się w domu Lucy. Rozmawiały
już dobre kilkanaście minut.
–
…i w ten oto sposób ograłam tego gościa! – zachichotała Alberona, kończąc swoją
opowieść.
–
Musiał być w niezłym szoku. – dołączyła do niej Hina. – Tooooo, kto teraz coś
opowie?
Dziewczyny
spojrzały po sobie, ale żadna nie miała nic ciekawego do powiedzenia.
–
Zastanawia mnie jedna rzecz… – odezwała się niespodziewanie Himemiya, która
dotąd siedziała cicho i tylko słuchała. – Lucy – Jej szkarłatne oczy
przewierciły Heartphilię na wylot. – Jesteś ostatnio taka przygaszona. Co się
stało?
Blondynka
głośno przełknęła ślinę. Znalazła się pod naciskiem pięciu ciekawskich
spojrzeń, z czego jedno z nich nie tolerowało w tym momencie kłamstwa. Nie
miała wyjścia, musiała powiedzieć prawdę.
–
To wszystko przez Natsu. – mruknęła pod nosem.
–
Natsu? – zdziwiła się Levy.
–
Ostatnio… ostatnio zaczął mnie unikać. Nie odzywa się do mnie, nie patrzy w
moją stronę, jakbym przestała dla niego istnieć… – Dopiero kiedy wymówiła te
słowa na głos, coś w niej pękło.
Miała
przemożną ochotę dać upust swojemu smutkowi i pozwolić, by słone łzy popłynęły
po jej twarzy. Trzymała się jednak dzielnie, nie pozwalając ukazać się choćby
kropelce. Wreszcie potrafiła przyznać się do tego przed samą sobą — tak bardzo
przywiązała się do Dragoneela, że takie gwałtowne wycofanie się go z jej życia
odczuła bardzo boleśnie. A trwało to od niecałego tygodnia… co będzie dalej? Już
teraz było jej okropnie ciężko… Nie wyobrażała sobie, co by się stało, gdyby
taki stan rzeczy utrzymał się przez dłuższy czas.
Chyba bym zwariowała…
Nagle
poczuła, że ktoś ją obejmuje. Była to Levy. Przytulała do siebie mocno wyższą
dziewczynę, jakby próbowała pozbyć się jej smutku. Reszta obecnych w pokoju
patrzyła na tę scenę z mieszaniną czułości i goryczy.
–
Idiota. – warknęła niespodziewanie Erza, wstając z ziemi. – Jak on może tak cię
traktować? Przecież to nieetyczne! – Wyglądała na szczerze oburzoną.
–
Prawda?! – wydarła się zaraz po niej Cana. – Za kogo on się uważa?! Cymbał
jeden!
Po
czym każda zaczęła dorzucać jakąś swoją własną obelgę, aż po usłyszeniu „siusiumajtek”
Lucy wybuchła niekontrolowanym śmiechem. Zaraz potem impreza zaczęła nieco
wymykać się spod kontroli. Alberona i Scarlet wykombinowały skądś pięć butelek
sake, tak więc po opróżnieniu pierwszych trzech każda ledwo trzymała się na
nogach. A była dopiero dwunasta w nocy…
~~***~~
Natsu
włóczył się bez celu po Magnolii, o dziwo bez swojego niebieskiego przyjaciela.
Ostatnio trochę się poprztykali, a raczej to Happy się na niego obraził. Wbrew
pozorom Dragoneel doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak się zachowuje. I robił
to celowo.
Ten
chory plan zrodził się w jego głowie pierwszej nocy po bitwie z Eisenwald.
Zauważył bowiem, że jego przywiązanie do Lucy jest jakieś… dziwnie silne.
Silniejsze od więzi z pozostałymi członkami Fairy Tail. Lekko go to
zaniepokoiło, dlatego też stwierdził, iż zrobi dla samego siebie test, wedle
którego miał jak najdłużej trzymać się od blondwłosej przyjaciółki z daleka. Przez
pierwsze dwa dni nie było tak źle, ale potem… potem to zaczęła być katorga. Bez
niej w swoim życiu, czuł integralny brak jego nieodzownego elementu.
Wiedział,
że długo już tak nie pociągnie. Za bardzo brakowało mu Heartphilii, by dalej
ciągnąć tę farsę. Kroki Smoczego Zabójcy niemal samoistnie skierowały się w
stronę mieszkania Lucy.
O tej godzinie powinna już spać…,
pomyślał, zerkając na zegarek, wskazujący pierwszą dwanaście.
Postanowił
wślizgnąć się jej do łóżka, jak to miał w zwyczaju. Na samą myśl, że będzie mógł
z powrotem być tak blisko niej, na jego twarzy zagościł uszczęśliwiony uśmiech.
Zobaczył, że okno jest uchylone, co jeszcze bardziej pogłębiło jego
zadowolenie. Wdrapał się szybko po rynnie, lecz gdy był już na zewnętrznym
parapecie okna, zamarł w bezruchu.
Co tu się stało, do jasnej anielki?!
Pokój
przypominał pobojowisko, ale nie to było najgorsze. W różnych kątach
pomieszczenia leżały dziewczyny. Erza wraz z Shori i Levy, każda w innej
pozycji, spały jak zabite na łóżku, na fotelu kuliła się Hinata, a na ziemi chrapała
głośno Cana. Po butelkach porozwalanych po izbie i wszechobecnym zapachu
alkoholu, Natsu domyślił się, co tu miało miejsce.
Przez
kilkanaście sekund kucał jak wryty na parapecie. Potem zdał sobie sprawę, że
nigdzie nie widać Lucy. Ostrożnie wszedł do środka, starając się nie narobić
hałasu (co w jego przypadku było czymś graniczącym z cudem). Rozejrzał się
jeszcze raz wokół siebie, po czym ruszył na palcach do kuchni. W progu jednak
wbiło go w ziemię.
Heartphilia
siedziała przy otwartym oknie na dosuniętym do niego krześle. Wpatrywała się w
rozgwieżdżone niebo, a delikatny letni wiatr kołysał jej jasnymi włosami.
Dragoneel głośno zaczerpnął powietrza, a dziewczyna przeniosła na niego z deka
nieprzytomnie spojrzenie. Po jej oczach można było rozpoznać, że również trochę
wypiła.
–
Natsu…? – szepnęła. – Co ty tu… – Chciała wstać, ale nogi nie utrzymały jej
ciężaru. Promile we krwi zrobiły swoje.
Zapewne
wyłożyłaby się jak długa na kafelkach, gdyby nie silne ramiona przyjaciela,
które powstrzymały jej ciało od upadku.
–
Jesteś pijana. – oznajmił cicho różowowłosy. Był tak blisko, że jego ciepły
oddech owiał zarumienioną od sake (i nie tylko) twarz blondynki. – Powinnaś się
położyć.
–
Czekaj… – jęknęła błagalnie, gdy już chciał się od niej odsunąć. – Czemu tak
mnie ostatnio unikałeś? – spytała, nieco bełkotliwym głosem.
–
Bo chciałem sprawdzić, jak długo mogę trzymać się od ciebie z daleka. –
wyjaśnił szeptem, trochę zawstydzony.
Lucy
zachichotała.
–
I co?
–
Chyba za bardzo cię lubię… – przyznał, czerwieniąc się jeszcze bardziej.
Nagle
dziewczyna wtuliła się w niego, śmiejąc się cichutko pod nosem. Jego serce
przyspieszyło.
–
Nigdy więcej nie rób czegoś takiego… – poprosiła, patrząc mu prosto w oczy. –
Było mi źle bez ciebie… – wyznała, bez choćby cienia krępacji.
W
przeciwieństwie do przyjaciółki, Smoczy Zabójca pokraśniał już całkowicie.
Wiedział doskonale, że gdyby Heartphilia nie była pijana, nie powiedziałaby
czegoś takiego. Nie byłaby też tak otwarta.
–
I wiesz? Ja też cię lubię! – powiedziała wesolutko. – Baaardzo. – przeciągnęła.
Wspięła
się na palce i nim Natsu zdążył temu zapobiec, pocałowała go prosto w usta.
Stał zszokowany, próbując opanować tłukący się w piersi narząd, bo z chwili na
chwilę miał coraz silniejsze wrażenie, że wyrwie się na powierzchnię. Nie wiedział,
jak zareagować. W jego głowie panował kompletny mętlik. Czy ją odepchnąć? Czy
może jednak nie? Nie chciał niszczyć ich przyjaźni, ale przecież ona to
zainicjowała…
Wtem
poczuł, że nie ma najmniejszej ochoty się od niej odsuwać. Ba! Najchętniej
oddałby pocałunek, co zaraz potem zrobił. Z jego gardła wyrwał się zadowolony
pomruk, gdy przyciągnął dziewczynę bliżej. Lucy nie pozostała bierna. Zacisnęła
dłonie na kamizelce przyjaciela, zmniejszając dzielący ich dystans do zera. Nie
wiedzieć kiedy, do tej pieszczoty wkradła się namiętność. Oddawali kolejne
pocałunki z coraz większym zaangażowaniem, aż w końcu musieli oderwać się od
siebie przez brak powietrza.
Dysząc
ciężko, jakby przebiegła maraton, Heartphilia ponownie przytuliła się do
Dragoneela, opierając policzek o jego klatkę piersiową. On zaś zatopił nos w
jej złotych włosach.
–
Wiesz co? – szepnęła sennie.
–
Hm? – odmruknął, wdychając głęboko zapach blondynki. Był w tym momencie
niepoprawnie szczęśliwy.
–
Chyba lubię cię bardziej, niż powinnam… – wybełkotała, ledwo dobierając słowa.
Chwilę później już spała, podtrzymywana tylko przez różowowłosego.
Ja chyba ciebie też…, pomyślał, rozczulony.
~~***~~
Tyyylee NaLu w całym mieście! Nie widziałeś tego
jeszcze, popacz! Ooo, popacz!
Sasuke:
Dobrze
się czujesz?
Nie ^-^ Tyle NaLu napisałam, że mnie aż rozsadza
<333
Sasuke:
Boże broń…
Też cię kocham!
Sasuke:
O,O Z tobą naprawdę jest źle…
"– Prawda?! – wydarła się zaraz po niej Cana. – Za kogo on się uważa?! Cymbał jeden!"
OdpowiedzUsuńTen tekst mnie rozwalił, a potem ten pocałunek!! O~...to takie SŁODKIE, że aż chce się rzygać! Kolejny rozdział zajebisty, nie mogę się doczekać kiedy dodasz rozdział o świątecznej pułapce^^ Będzie się działo...
Jirou: Ja to mam jednak przerąbane z Wami
^^Dlatego tak nas lubisz *posyłam całusa w powietrzu*
Jirou: Tia...Sasuke weź swoją katanę i rozwalmy ich komputery, laptopy, komórki i tablety, bo od ich pisków uszy bolą...
Spróbuj, a razem z Shori ubijemy was jak psa!!! *groźny wzrok*
*Jirou idzie po Sasuke*
Shori szykujmy się *bierze wiadro wody, żeby wylać zawartość na wampa*
A to szmaciarz... Sasuke!
UsuńSasuke: Czego?
Chcesz mi rozwalić kompa?
Sasuke: Nie. Tylko dzięki niemu mam od ciebie spokój.
To gut ^-^
Mój boże Shori, odkupujesz mi resztki swiadomości XD
OdpowiedzUsuńNie dość, że przy każdym tekście i to nie tylko tych w nawiasach, ryczałam ze śmiechu jak małe dziecko. To na dodatek, doprowadziłaś mnie do nie małej śmierci.
NaLu *u* NaLu *u* WSZĘDZIE NALU! KYAAA <3
Umieram, śmiercią Shoriową ><
Uwagaaaaaaaa, bo nie wyrobię na zakręcie ziupp! *kręci sięw fotleu, z radości*
K: Ty krwawisz!
Łichhiii!!!! NALUUUU !!!!
K: Jesteś, jeszcze bardziej stuknięta niż zwykle. *wybiera numer do egzorcysty*
KAGUUUŚ SENPAI! BĄDŹ MOIM NATSU! KYAHAHAHA!
Jak po sake! Łuhu! BI
K: *bierze łapkę na muchy* To się źle skończy...
Tak duża ilość NaLu chyba ci nie służy xDD
UsuńSasuke: Tobie też. Jeszcze przed chwilą tańczyłaś po stole.
Ćśśśs, nikt nie wie >,>
Sasuke: Ech...
Po co sake? Wystarczy dać Hinacie do przeczytania NaLu i jest tak samo xD
Boję się Kageyamy z łapką na muchy ;-;
Właśnie nie służy XD
OdpowiedzUsuńNiby kocham ten paring, bardziej niz Kageyamę ale noo..
K: *wzrok egzorcysty* Hm?
Nisz nicz, nie słyszałeś Tobiś! *chowa się pod stołem*
Sake i NaLu to dla mnie to samo >..<
+
Oj, uwierz mi gdybyś go tak na serio teraz widziała... umarłabyś ;; Stoi mi przed łóżkiem z łapką i tylko czycha aż wyjdę!
Oj nie mój drogi, nie wypełznę stąd! Ha!
*dzwoni do Shori* Znasz jakiś dobry hotel?
Znam! Znaczy nie... znaczy, możesz do mnie wpaść, Sasuke nie będzie robił problemów ^^
UsuńSasuke: Ja się na nic nie zgadzałem...
A ty jak zapraszasz do nas Sakurę, to też nie pytasz się mnie o zdanie! ><
Sasuke: Bo jestem starszy.
Goń się! Hina i tak tu przyjdzie! ><""
Sasuke: Aa rób, co chcesz! *wychodzi*
^-^
Itachi: Mamy problem Shori-san *wskazuje biegającą i drącą się Shi*
OdpowiedzUsuńAyato: To nie problem... To koszmar...
Itachi: Wampir o.O
Ayato: Phi... Ninja... I kto tu jest fajny koleś...
Itachi: Wciąż Ninja... Ale do rzeczy... Ayato skoro jesteś taki 'fajny', 'ruchable' i w ogóle to ją ogarnij...
Ayato: To misja samobójcza!
Itachi: A jednak zakapałeś... Myślałem że jesteś głupszy...
Ayato: -,-
Yato: Za jedyne pięć jenów rozwiąże każdy wasz problem ¥.¥
Itachi: *szuka drobniaków po płaszczu*
Ayato: Zgłupiałeś!? To cholerny naciągacz! Niw dawaj mu nawet złamanego jena!
Yato: Jesteś potworem ;-; Jak ja niby wybuduję własną świątynię!? ;-;
Rin: Koledzy... Nie chcę przeszkadzać, ale... Shi siedzi na żyrandolu i chyba spadnie...
Ayato: Drzewa się znudziły?
Yato: Nie... Uznała że są za śliskie do wspinaczek... Nocnych trzeba dodać...
Ayato: No i zaczęła szukać nowego miejsca do tego czego robić nie powinna.
Itachi: SHI OGLĄDA PORNO!?
Ayato: Nie tak głośno baranie!
Shi: Nie porno kretynie -,- W ogóle co cię interesi co robię na tych pieprzonych drzewach? Nie ważne...
Głupawka dzięki bogu przeszła... Ale nie powiem bo jak spadłam z tego jebanego żyrandolu i nikt nie pomógł to miałam ochotę zamienić się w Yuno Gasai ^^*
Itachi: Spadłaś!?
*Itachi nie wie co go czeka w porównaniu do reszty która się gdzieś zmywa*
Shi: Tak i nikt nie raczył mnie złapać ^^*
Itachi: Shiru-chan... Co to za wyraz twarzy? O_O
Shi: Ten wyraz twarzy mówi że zaraz Siusiake *udaje że kaszle* Sasuke będzie cię zbierać z podłogi ^^*
Itachi: Ale wiesz że ja już i tak jestem pokrzywdzony przez los? ^^'
Shi: Hehehe... *szatański śmiech*
Itachi: Help ;-;
Shi: Spokojnie... Nie zabiję cię dopóki nie skończę koma... Pisz testament puki masz czas...
A więc tak... NaLu! NaLu! NALU! Kocham cb! Kocham! Ale jak zrobisz mi tak że Lucynka nic nie będzie pamiętać to cię znajdę o zrobię to co Itaśowi za chwilę ^^ Potraktuj to jak chcesz ^^
Całkiem fajne wyzwiska poleciały w stronę Natsu... Już myślałam że dziewczyny go odwiedzą i pobiją xD Tak wiem... Marzenie ściętej głowy...
Itaś!
Itachi: Tak, Shiruś-chan?
Shi: Nie przymilaj się i tak dziś zginiesz ^^ Kończysz ten testament?
Itachi: *kiwa głową* Y.Y
Shi: Skoro on konczy to i ja... Pozdrowionka i wenki... Sory za zamieszanie w tym komie, ale chłopcy nie potrafią się powstrzymać... Papatki!
*Shi podchodzi do Itachiego w zwolnionym tempie z nożem w ręce i psychicznym uśmieszkiem. Kiedy ma pchnąć nożem włącza się cenzura*
Narrator: Podczas pisania komentarza nie ucierpiał żaden Uchiha (suchar xD)
Mnie samej też odbijało, kiedy to pisałam xD
UsuńSasuke: Potwierdzam. Tańczyła po stole.
Ty się już zamknij, bo skończysz jak twój brat! ><
Sasuke: Gadaj sobie, krasnalu.
;_;
Hmmm, co do zapomnienia Lucy... to jesteś na dobrej drodze! Tak, ona nie będzie tego pamiętać! (Ale spoiler walnęłam...) Mam nadzieję, że moja śmierć nie będzie zbyt bolesna ;___;
Śmierć ci! ;-;
UsuńA tak serio... Czuje się jak pieprzony czarnowidz ;-;
Rysunki niesamowite. Rozdział mmmmmm. Love 💕 love,love. Jeju mogę to czytać bez przerwy. Mimo tego że zrobiłaś to trochę nudnie bo zazwyczaj w opowiadaniach każdy pisze o pierwszym pocałunku gdy co najmniej jedna osoba jest w stanie nieważności, to jest przereklamowane. Jednak ty z tego stereotypu zrobiłaś coś podwójnie słodkiego, uroczego i zupełnie nowego. Taka stara nowość.
OdpowiedzUsuńAkira: Serio? Ty wyglądasz czy jesteś tak głupia?
Oj zamknij się.
Akira: Nie, ja mogę jedynie przestać mówić i to tylko jak mnie poprosisz pani, stara nowość.
* Wywala Akirę z pokoju i nucąc melodie wraca do pisania komentarza* Jesteś słodka jak cukierek, jesteś miła jak sweterek, jesteś piękna jak kwiatuszek, pozwijana jak wianuszek. Wszystko razem złóż do kupy, kawał z ciebie niezłej du*y.
Wiem, że motyw z upiciem jest oklepany, ale nie wiesz, co dla was szykuję w następnym rozdziale *-* Podpowiedź: jak już Luśka usnęła temu Natsu na rękach, to co on ma z nią zrobić? Erza, Levy i Shori zajmują łóżko, a Hinata fotel. Pomyśl nad tym trochę xD
UsuńA wierszyk epicki <3
Dziękuję za komcia!
Shori
Czy ty sugerujesz podłogę Shori-chan ^^ ?
UsuńKto wie, kto wie, myślcie dalej xD
UsuńAwww~ dogonilam ^^ fajnie piszesz dziewczyno! Podoba mi się to ^^ i jesteś harcerką! JESZCZE większe awwww! ZHP?
OdpowiedzUsuńToshiro: Co tak krzyczysz? Jest dopiero 12... podobno tak cię gardło bolało... *przeciera oczy*
Idź spać Tosiek!
Ja i Tosiek pozdrawiamy i weny życzymy *ω*
Och, tyle miłych słów <3
UsuńTak, jestem harcerzem. Dokładnie, harcerzem starszym xd I tak, jestem w ZHP.
Ja i Sasuś również pozdrawiamy! ^ω^
Sasuke: Mówiłem ci, że masz mnie tak nie nazywać!
Stul pysk! ><
Ja też starszym ^^ w jakim zastępie jesteś? Tak z ciekawości? Ja jestem w Iskierkach *wypina dumnie pierś*
UsuńToshiro: Meeh... zaczyna się... bądź poważna.
To nie ja mam metr i dwadzieścia centymetrów wzrostu *wytyka język*
Toshiro: sama mowiłaś że wzrost się nie liczy! *nadymal się* okres dostalas czy coś?!
A żebyś... ekhem... Idź zajmować się papierami Tosiek.
Toshiro: nie rozkazuj mi!
To że jesteś... A zresztą... Idź ty Shinigami jeden! Wracając... Ahh my płeć piękna dominująca rasa xD Sukienka *kaszle* znaczy się Sasuke słuchaj się Shori a nie :/ bo cię znajdę i poszczuje moim bankai!
Pozdrawiam ^^ a teraz idę prawic kazania Tośkowi! *-*
Ugh >.< autokorekta! Miło być Suke/o a wyszło ze Sasuke to Sukienka xd
UsuńOhoho, czytelniczka-harcerka <3 Mój zastęp to Via Lactea (łac. Droga Mleczna). W sumie dopiero powstałyśmy, więc mamy tylko nazwę xd
UsuńSłyszałeś, Sasuke! Słuchaj się mnie! ><
Sasuke: Nie.
;_; Na ciebie nie ma mocnych...
Sasuke: Mówisz, jakbyś nie wiedziała.
;-; Sasuke... shine.
UsuńToshiro: Dziecko ty lepiej iść spać!
Nie! *łapie zwoje zanpaktou* trzeba pokazać Suce *ekhem* Sasuke że kobiet się słucha!
Toshiro: Taku... *łapie ją za rękę* idziemy spać harcereczko. *wzdycha*
Ej! Mate! Jeszcze nie skończyłam! *szarpie się*
Toshiro: Yoru... *patrzy na nią groźnym wzrokiem*
Dobra! Już dobra! Sasuke Uchiha!
Toshiro: *zakrywa jej usta* Oyasumi w jej i mym imieniu
#ToshiroNańka
Wyrwalam się Tośkowi xD Uchiha znajdę cię!
Usuńjeeej. :D
OdpowiedzUsuńTyle NaLu!
Rozdział mi się podobał. <3
Wybacz komentarz z dupy, ale nie mam weny nie tylko na pisanie rozdziałów. :C
Dziękuję!
UsuńZnam twój ból xd Ostatnio mam takiego lenia, że nie ma przebacz...
Jeśli to Twoje rysunki to masz kobieto taki talent że ja wysiadam, naprawdę... Zazdroszczę i talentu pisarskiego i rysunkowego. Tyle pięknych rzeczy w łapkach jednej osoby T-T oddaj chociaż jedną dziesiątą :(
OdpowiedzUsuńWszyyyystko mi się podoba ^^ .I obrazeczki i rozdialik . Było tak dużo NaLu że ślinka cieknie hehe <3 <3
OdpowiedzUsuń