Początek wojny,
prowokacja i prawdziwa wściekłość płomieni
Lucy
obudziła się następnego dnia z kompletnym mętlikiem w głowie. Nie wiedziała, co
ma właściwie robić. Okej, uświadomiła sobie, że jest zakochana, ale co dalej?
Miała wyznać swoje uczucia? A może zacząć je w sobie tłumić? Nie wiedziała.
Postanowiła trochę nad tym pomyśleć na spokojnie. Założyła wygodne dresy,
zrobiła sobie herbaty i usadowiła się na łóżku.
Zaczęła
wnikliwie analizować zachowanie Natsu, od momentu, gdy się poznali do czasu
teraźniejszego. I choć w każdej innej kwestii byłaby stu procentowo obiektywna,
tak teraz nie doszukała się żadnej logiki w dotychczasowym postępowaniu
Dragoneela. Bądź co bądź lepił się do niej, żeby później zacząć unikać. No
paranoja…
Teraz
doszła do kwestii, czy wyznać mu miłość. Niespodziewanie sparaliżował ją strach
na samą myśl, że miałaby się przed nim przyznać do zakochania. Musiała się na
to zebrać psychicznie. Nie była w stanie tak po prostu podbiec do niego i
powiedzieć: „Hej, Natsu! Wiesz, chyba się w tobie zakochałam, ale nie jestem
pewna, czy ty we mnie też! Czy mógłbyś odwzajemnić moje uczucia?”.
Chyba bym się spaliła ze wstydu…,
pomyślała, z zażenowania chowając twarz w poduszce.
Po
godzinie podobnych rozmyślań, po których i tak nie doszła do zbyt logicznego
wniosku, stwierdziła, iż najlepiej będzie udawać, że wszystko jest w jak
najlepszym porządku i nic wielkiego się nie wydarzyło. Wstała z łóżka, chwyciła
pusty już kubek i powędrowała do kuchni. Odstawiła brudne naczynie do zlewu.
Dobra, czas skończyć się nad sobą użalać!,
zakomenderowała sobie w głowie.
Ubrała
się w czarną, rozkloszowaną spódniczkę, zakolanówki w tym samym kolorze i
przylegającą, bladoróżową bluzkę na ramiączka. Włosy upięła w wysoki kucyk, do
paska przyczepiła pokrowiec z kluczami i swój bat, po czym wyszła z domu,
kierując się do gildii.
~~***~~
Blondynka
szła sobie, jak gdyby nigdy nic, podśpiewując jakąś bliżej nieokreśloną melodyjkę.
Nie wiedziała jeszcze, że jej dobry nastrój zaraz zostanie bezpowrotnie
unicestwiony. A tak się stało, kiedy tylko dostrzegła siedzibę gildii, zamarła
zszokowana. Był on całkowicie sponiewierany — wybite okna, wyrwane z zawiasów
drzwi, ogólny burdel w całym pomieszczeniu. Najgorsze jednak były grube,
długie, żelazne pręty powbijane w ściany, niekiedy przechodzące przez budynek
na wylot. Przed wejściem zebrała się spora grupka magów, a nieco dalej stali
zwykli obywatele Magnolii, szepcząc nieprzerwanie między sobą.
Kiedy
pierwszy szok już minął, Lucy zaczęła zbliżać się do osłupiałych towarzyszy.
Sama nadal nie mogła uwierzyć, że ktoś zrobił coś takiego. Wyszukała wzrokiem
Natsu. Nie wyglądał dobrze i był… wściekły. Chociaż nie, wściekłość to było
zbyt małe określenie. Dragoneel znajdował się na granicy furii. Zaciskał mocno
zęby, ukazując swoje zaostrzone kły, napinał mięśnie w całym ciele i patrzył
intensywnym, nienawistnym wzrokiem na zniszczoną gildię. Dziewczyna wahała się
przez moment, ale ostatecznie podeszła do rozwścieczonego Smoczego Zabójcy.
–
Natsu… – szepnęła, ledwo słyszalnie, ale i tak była pewna, że on usłyszy.
Nie
odwrócił głowy. Nie spojrzał na nią. Nie zareagował. W jakiś sposób ugodziło to
w jej serce. Nie potrafiła mu pomóc. Nie wiedziała, jak mogłaby ukoić tę złość
i ból. Tak więc zamilkła i niemo przeżywała swoje własne cierpienie, związane z
tym aktem wandalizmu.
–
Kto mógł to zrobić…? – Usłyszała za sobą ciche pytanie Mirajane, wypowiedziane
drżącym głosem.
Lucy
obserwowała białowłosą, która podeszła do leżących na ziemi drzwi, schyliła się
i podniosła coś.
–
To list… – powiedziała, sama tym odkryciem zaskoczona. Otworzyła go i zaczęła
czytać na głos, nadal rozedrganym tonem. – Drodzy magowie Fairy Tail. Jak wam
się podoba moje dzieło? Tak, to ja zniszczyłem waszą gildię i nie planuję na
tym poprzestać. Jeżeli nie chcecie dalszych zniszczeń, stawiam jeden
warunek… – Tutaj urwała i rozszerzyła
oczy, zszokowana tym, co przeczytała. – …oddajcie nam Lucy Heartphilię… podpisano:
Jose, Phantom Lord…
Wszyscy,
jak jeden mąż, spojrzeli na wyżej wymienioną. Nawet Natsu, który z równie
wielkim szokiem wlepił w nią swoje, nadal żarzące się gniewem, oczy. Ona sama
skuliła się w sobie, a jej myśli pognały do przodu.
Po co im ja? Przecież nie jestem silna.
Chyba, że…, do głowy wpadł jej najgorszy i najmniej sensowny scenariusz,
lecz najbardziej prawdopodobny. Czyżby
ojciec…?
~~***~~
Natsu
chodził niespokojnie w tę i z powrotem. W jego głowie kłębiło się pełno pytań
bez odpowiedzi. Dlaczego Phantom Lord chciało Lucy? Nie była przecież nikim
specjalnym! Po chwili podobnych rozmyślań doszedł do wniosku, że powód nie ma
znaczenia. Nie odda jej. Prędzej by zginął, niż to zrobił.
Omiótł
wzrokiem przestrzeń wokół siebie. On i jego przyjaciele znajdowali się obecnie
w gildyjnej piwnicy. Poustawiali tu krzesła i stoły, które przetrwały. Wszyscy
mieli ponure miny. Panowała niemal idealna cisza, czasami tylko czyjaś szeptana
rozmowa szemrała gdzieś w tle.
–
Moi drodzy – Usłyszał i spojrzał na Lucy, która podniosła się z dotąd
zajmowanego krzesła. Jej wyraz twarzy mówił wiele. Była przestraszona, ale i
dogłębnie smutna. Natsu zdecydowanie nie chciał oglądać jej w takim wydaniu. –
jest coś, o czym muszę wam powiedzieć… – Wszyscy zamarli, oczekując na słowa
blondynki. – Ja… nazywam się Lucy Heartphilia… z tych Heartphiliów.
Tych?, pomyślał skołowany Dragoneel.
–
Masz na myśli to, że… jesteś spokrewniona z Judem Heartphilią, najbogatszym
człowiekiem w Fiore? – spytała zaintrygowana Mira.
–
T-tak, jestem jego córką… – wydukała, podziwiając czubki swoich butów. – Nieco
ponad dwa miesiące temu uciekłam z domu, chcąc zostać magiem i dołączyć do
Fairy Tail. – Tu uśmiechnęła się blado, a serce Smoczego Zabójcy zmiękło
doszczętnie. – Ojciec… nigdy się mną nie interesował. Nie sądziłam, że będzie
zdolny do czegoś takiego… – Zacisnęła dłonie w pięści. – Myślę, że to on
nakazał mistrzowi Phantom Lord mnie przyprowadzić. To wszystko moja wina…
Przez
chwilę było cicho, aż w kierunku Lucy rzuciło się kilka osób. Mira i Levy
przytuliły się do niej, Erza położyła dłonie na jej ramionach, a Cana klepała
co chwila pocieszająco po plecach. Wszystkie powtarzały, że to nie jej wina, że
jakoś z tego wyjdą i że wszystko będzie dobrze.
Różowowłosy
nadal pozostawał w tym samym miejscu, jak większość zebranych, chłonąc ten
ckliwy obrazek, niczym gąbka. Bo taka była prawda. Nikt nie obwiniał Lucy o jej
pochodzenie, czy o to, jaki był jej ojciec. Gdy w końcu dziewczyny odsunęły się
od skonfundowanej Heartphili, to Natsu ruszył w jej stronę. Przystanął
naprzeciwko z nieodgadnionym wyrazem twarzy, po czym przygarnął do siebie,
zamykając jej smukłe ciało w swoim niedźwiedzim uścisku.
Było
to zdecydowanie tym, czego potrzebowała, by przestać zgrywać silną. Tama pękła.
Rozpłakała się jak dziecko, zaciskając mocno dłonie na materiale na plecach
chłopaka. Wszyscy patrzyli na nich roztkliwieni, a w głowach pojawiło się
hasło: NIKT NAS NIE ZNISZCZY. W KOŃCU
JESTEŚMY FAIRY TAIL!
~~***~~
–
Co mamy zrobić, mistrzu? – zapytała niepewnie Strauss, wlepiając wzrok w
Makarova.
Staruszek
siedział po turecku na stole, zatopiony w rozmyślaniach. Wszyscy przypatrywali
mu się w napięciu. Wystarczyło jedno słowo, żeby ruszyli zrównać Phantom Lord z
ziemią. W każdym z magów gorzał płomień wściekłości i urazy. Nie mogli tak tego
zostawić.
–
Odwet – wysyczał Natsu przez zaciśnięte zęby. – Nie ujdzie im to płazem.
–
Nie tak szybko, Natsu! – warknął mistrz. – Nie zapominajcie, że i tak już mamy
na pieńku z Radą… jeśli teraz zaatakujemy Phantom Lord, Fairy Tail może zostać
rozwiązane. Walki międzygildyjne są surowo zakazane. Poza tym, naszym
priorytetem jest teraz ochrona Lucy.
Dragoneel
zawiesił wzrok na swojej blondwłosej przyjaciółce, która stała tuż obok niego.
Wyglądała, jak siedem nieszczęść — potargane włosy, zaczerwienione od płaczu
oczy i policzki, mina wyrażająca tylko ogromny smutek i poczucie winy. Smoczy
Zabójca doskonale wiedział, że nie może jej zostawić w takim stanie i iść się
bić. Potrzebowała wsparcia. Objął ją ramieniem i zetknął swój lewy policzek z
jej prawym, próbując podnieść ją na duchu. Uśmiechnęła się do niego, lecz nie
był to jeden z tych wymuszonych uniesień kącików ust, które posyłała każdemu
przez cały dzień, żeby zapewnić, że wszystko jest w porządku. Ten uśmiech był
szczery, przeznaczony tylko dla niego. Oboje wzajemnie się w ten sposób
pocieszali — ona się cieszyła, że był blisko, a on się cieszył, że ona się
cieszyła. Ach, kto zrozumie miłość?
Sama
obecność tej dwójki w pomieszczeniu oraz możność obserwowania ich, działała na
zszargane nerwy członków Fairy Tail jak balsam. Od Natsu i Lucy wręcz biło
wzajemne wsparcie i zaufanie, jakim się darzyli. Erza, podobnie jak Mirajane,
uśmiechnęła się subtelnie.
Ech, no i jak to możliwe, że oni jeszcze nie
są parą?, pomyślała zrezygnowana czerwonowłosa, kręcąc głową. Przecież wylewa się z nich tyle miłości, że
można by ją hektolitrami sprzedawać.
Lucy
wyszła z piwnicy gildii wraz z Levy, Jetem, Droyem i Natsu. Szli w piątkę,
rozmawiając swobodnie, od czasu do czasu się nawet śmiejąc. W końcu stanęli na
rozwidleniu dróg.
–
Ja lecę, muszę szybko wracać do domu. – powiedział Natsu, a jego entuzjazm
nieco zbladł. Chciał zostać z Lucy, może nawet wleźć jej do łóżka, ale nie
mógł.
–
Właśnie, Natsu, gdzie jest Happy? – spytała Heartphilia. Tyle się działo, że
wcześniej tego nie zauważyła.
–
Rozchorował się. – westchnął Dragoneel. – Ma gorączkę i katar. To nic
poważnego, ale muszę się nim zająć. Sam sobie nie poradzi.
–
Rozumiem… – mruknęła zmartwiona blondynka. – W takim razie życz mu ode mnie
szybkiego powrotu do zdrowia. – Posłała mu jeden z tych swoich pięknych
uśmiechów.
Różowowłosemu
na moment zmiękły kolana, ale nie dał niczego po sobie poznać. Skinął głową i
odpowiedział równie uroczym uśmiechem. Teraz to Lucy miała problem z ustaniem w
pionie. Bogu dzięki, że szybko to opanowała. Pożegnali się i ruszyli w swoje
strony. Levy, Jet i Droy mieli za zadanie odprowadzić maginię Gwiezdnych Duchów
do domu, więc poszli w tamtym kierunku.
Zapadał
już zmrok. Latarnie świeciły, a księżyc wsuwał się ślamazarnie na niebo. Nagle
McGarden usłyszała cichy szelest. Odwróciła głowę w stronę ciemnej uliczki,
lecz nic tam nie dostrzegła.
– Coś nie tak, Levy-chan? – zapytała
zaniepokojona blondynka.
–
Nie, musiało mi się wydawać… – zachichotała nerwowo Levy.
–
No… dobrze… – ucięła Heartphilia i ruszyli dalej.
Był
to błąd. Ostatnim, co zobaczyli była czarna smuga i błysk żelaza w świetle
księżyca. Dalej już tylko ciemność.
~~***~~
Natsu
obudził się następnego ranka z przeświadczeniem, że coś jest bardzo nie tak.
Instynkt podpowiadał mu, iż coś się wydarzyło. Coś… złego. Wstał, ubrał się,
dał Happiemu lekarstwa, po czym wyszedł z chatki, kierując się w stronę
zniszczonej gildii. Gnany złymi przeczuciami, niemal biegł dobrze znaną trasą.
Naraz jednak zastygł w bezruchu, bo do jego czułego zmysłu węchu dobiegł zapach
krwi… krwi Lucy… Pomknął w kierunku źródła woni, a w jego głowie malowały się
najczarniejsze scenariusze.
Wbiegł
do parku i przy największym, najstarszym drzewie dostrzegł dość spory tłum
ludzi. Rozpoznał szkarłatne włosy Erzy w pierwszym rzędzie, a tuż obok widniała
czarna czupryna Graya. Zaczął się przepychać przez ludzką masę, bezlitośnie
taranując wszystko, co stanęło mu na drodze. W końcu dotarł do pierwszego rzędu
i… wbiło go w ziemię.
Na
drzewie, przywiązani do grubych gałęzi za ręce, wisiała jedna z drużyn Fairy
Tail — Shadow Gear. Wszyscy okrutnie sponiewierani, z mnóstwem siniaków i
skaleczeń. Na ich odsłoniętych brzuchach wymalowane były czarną farbą znaki…
Phantom Lord.
Natsu
z trudem powstrzymał nadchodzący atak furii. Tłumił go tylko dzięki coraz
większemu strachowi o Lucy. Szok ustępował, grupka magów rzuciła się w kierunku
sponiewieranych przyjaciół. Tymczasem Dragoneel nadal stał, jak słup soli.
Ogień płynął w jego żyłach, podsycając wściekłość. Zauważył Mirę, która znowu
podniosła coś z ziemi. Był to złożony nieelegancko kawałek kartki.
–
Mamy już waszą drogą przyjaciółkę… – odczytała drżącym szeptem, ledwo
słyszalnym, lecz i w tym przypadku Smoczy Zabójca to usłyszał.
Nie
było wątpliwości, że chodzi o Lucy.
–
Zabiję… – wycharczał pod nosem. – Zapierdolę jak psa…
~~***~~
Witajcie kochani! Rozdział dodany z jednodniowym
opóźnieniem, ale jednak jest! Wszystko zasługa Hinaty, która zastra… ekhu!
Znaczy, zmobilizowała mnie do dalszego pisania! Sasuke jest chory i przykuty do
łóżka, (DOSŁOWNIE!) dlatego nie zawita tu dzisiaj. A to oznacza… BALANGĘ!! B|
Nara koteczki!
Shori
Mój boże Shori *u* Tak bardzo nie spodziewałam się, tych ogromnych zmian! >< Kilka, rzeczy było podobnych ale q.q nie spodziewałam się wyjaśnień tak szybciutko!
OdpowiedzUsuńMożesz przyznać, że cię zastraszałam bo to prawda XD Każdy tu czeka więc trzeba jakoś cię zmobilizować. Nawet jeśli chodzi o brutalne pobicia! :D
I chwila, chwila... SASUKE CHORY? Coś ty mu zrobiła ;; Zakatowałaś biedaka opowiadaniami SasuSaku czy jak ><
+
Ten tekst Natsu na końcu <3 Ahhh miód! ♥
Pozdrowiona
Hinata!
Zmiany! Wszędzie zmiany! Ehhehheeehhehehe ^^
UsuńNom, Sasuś rozchorował się wczoraj. Absolutnie nie mam pojęcia, czy przyczynił się do tego mój rosół *wskazuje na lepką, zieloną maź w garnku* >,>
Ten tekst też mi się podoba! Bardzo mi tu pasował, więc go dałam ^^
Dziena z komcia, kochana <3
Shori
O kur... Natsu lecem ci pomóc z tymi sukami! Dajcie mi ich to pozabijam!
OdpowiedzUsuńItachi: Nie przesadaj... Nie jesteś magiem...
Shi: Masz racje... Ja jestem demonem! To znaczy... Ja nie, ale Azzie jest...
Itachi: Ta... Inne nastolatki palą papierosy (jak Shi) piją (jak Shi), ćpają i zachodzą w ciążę. Co robi Shi? Pije, pali, pisze, śpi i podpisuje kontrakty z demonami...
Shi: Nie zapomnij o tarocie i zabawach z tablicą...
Itachi: I ty się tym jeszcze chwalisz?
Shi: A dlaczego nie? Mam pod łapką Azazela, mogę pogadać ze zmarłymi znajomymi i bawię się w jasnowidza... Żyć nie umierać...
Itachi: Zamówiła piątą paczkę tarota... Od poczatku roku jeszcze sobie nie kupiła połowy podręczników...
Shi: Szkoda kasy...
Itaś! Przez ciebie zapomniałam o komie!
Sweets! Kocham Natsiastego i Lucy... <3 No i niedługo będzie GaLevi i Gruvia! Jej! Jeszczem poproszę LaxMira i mogę umierać w spokoju...
Itachi: A Jerza?
Shi: Dziena że przypomniałeś!
Pozdrawiam i wysyłam wenę!
Itachi: Przekaż proszę mojemu bratu zdrowia!
Shi: Papa! ;*
Hahahahaha XDD Shi taka waleczna xD
UsuńMatko Bosko, taroty, nekromancja, kontrakty z demonami... w co ty się bawisz, dziewczyno? ;_;
Tak! Niedługo bydzie Gruvia i GaLe B)
Przekażę Sasusiowi, naturalnie! ^^
Nareczka <3
Shori
W sumie to powiem jedno: fajnie że robisz tego bloga z fabułą z anime. Bardzo ciekawy zabieg i szczerze to mi się nawet podoba. Wkurwiony Natsu? Jest! Jeszcze trochę poczekamy , a będziemy mieć istną mieszankę wybuchową. Życzę ci mnóstwa weny i bezpieczeństwa, PhatnomPL
OdpowiedzUsuńOch, dziękuję pięknie za te miłe słowa ^^
UsuńCóż, jako że w tworzeniu własnej fabuły jestem raczej słaba, postanowiłam pójść na łatwiznę i powstało... to.
Jak jest Natsiak na wkurwie to kryjcie się narody! Przecie to cały kontynent może przeciąć na pół xD
Dziękuję za komentarz <3
Shōri
zwłaszcza iż pokazał co potrafi nawet zwykłym rykiem smoka wyczynić.
UsuńTekst Natsu na końcu rozdziału sprawił, że się wyszczerzyłam do monitora. :D Wkurwiony Natsu = spustoszenie na sto kilometrów. xD
OdpowiedzUsuńI fajnie, że tak pozmieniałaś. :D Przynajmniej jest trochę inaczej. :3
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. :D
Pozdrawiam!
Dziękuję za komentarzyk!
UsuńTyle miłych słówek... You made my day!
Również pozdrawiam!
Shōri
Kayo: Jest! Jest Natsu!
OdpowiedzUsuń*podskakuje z serduszkami w oczach*
Laxus: No i czym się tak ekscytujesz?
Kayo: Natsu jest TAAAKI kochany! I te słodkie sceny.... Kocham to!
Laxus: Fanklub powinnaś założyć. Poza tym ja jestem lepszy od tego idioty. Pokonam go małym palcem.
Kayo: Jak możesz? Natsu jest sto razy fajniejszy!
*Laxusowi zaczyna pulsować żyła na czole*
Laxus: Coś mówiłaś?!
Kayo: Yhm... że Natsu bije cię na głowę. Przy nim wyglądasz jak... jak... Tak, że nawet nie potrafię tego określić!
Laxus: Ty mała...! Zapłacisz mi za to!
*bierze ją w pasie i przerzuca przez ramię*
Kayo: Przestań! Dobra, już nic nie mówiłam!
Laxus: *z chęcią mordu w oczach* Módl się, to może cię nie skrzywdzę.
Kayo: W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego...
Ps. Ale rozdział świetny! Pozdrowienia dla Sasuke! :D
Laxus, ciulu, dziewczyn się nie bije! ><
UsuńSasuke: Dzięki za pozdrowienia.
ON ŻYJE?! O,o
Sasuke: Chciałaś mnie otruć ty mały... krasnalu ogrodowy!
Że co... ;_;
Sasuke: Zapłacisz mi za to.
C-co masz na myśli? O,O *cofa się powoli do tyłu, lecz Sasuke nadal podchodzi ślamazarnym krokiem*
Sasuke: Ja już wiem, co mam na myśli. *uśmiecha się groźnie, a Shori przechodzą ciarki przerażenia*
Sasuke: *nagle i bez żadnego ostrzeżenia przerzuca sobie Shori przez ramię i rusza przed siebie*
CO TY ROBISZ, IDIOTO?! >////<
Sasuke: Dlaczego się czerwienisz?
Nie czerwienię O////O
Sasuke: Nie kłam, przecież widzę.
Ciepło tu przecież... >////> W każdym razie, co ty chcesz ze mną zrobić?!
Sasuke: To, co powinienem już dawno. *otwiera drzwi od mieszkania, stawia Shori na nagi, po czym zamyka je z donośnym trzaskiem*
... *zatkało ją* UUUUCHIIIHAAAA!! POŻAŁUJESZ, ŻE SIĘ URODZIŁEŚ, TY DUPKU!!
Kayo: Sasuke żyje!
UsuńLaxus: Za to ja nie... *przeciera oczy* Do cholery! Jakim cudem trzymasz w łazience gaz pieprzowy?!
Kayo: Na wszelki wypadek... >< A poza tym to MOJA łazienka i nie miałeś prawa mnie maltretować! Zasłużyłeś!
*Laxus idzie do łazienki, przemyć oczy*
Kayo: *z furią* A ty Uchiha... NIE MOŻESZ wyrzucać Shōri za drzwi! Jak śmiesz...
*w mieszkaniu rozlega się wrzask. Kayo zamiera*
Kayo: *zaniepokojona* Co się stało, Laxus?! *leci do łazienki*
Laxus: Chyba przemyłem oczy detergentem...
Kayo: TY IDIOTO! Idziemy do lekarza! *wyciąga Laxusa na dwór i wlecze do szpitala* Może będą mieli coś na ten twój niedorozwinięty mózg...
Hej dzisiaj znalazłam tego bloga w katalogach ^^*o dziwo wcześniej jak szukałam to tylko mój blog był aktywny a reszta nie działała dawno* Fajnie, że takie opowiadania robisz a nie o szkole..bo tego zdecydowanie jest za dużo i jakoś nie pasuje mi do FT :D
OdpowiedzUsuńMam pytanie jak mam przeczytać rozdzialiki od 6-8? bo nie ma ich w rozdziałach albo ja ślepa jestem ^^" a nie chce sobie psuć przyjemności czytając dziewiąty. A się na prawdę napaliłam ! Piszesz bardzo przyjemnie i dużo sobie wyobrażam scenek jak czytam :DD
Jak masz chęć możesz też obejrzeć mojego bloga
http://fairy-tail-fan-fick.blogspot.com/
i na pewno daj znać jak mam resztę rozdziałów przeczytać :P
Och, zapominam cały czas uzupełniać zakładkę ze spisem treści xD
UsuńSasuke: To tylko potwierdza, że sierota z ciebie.
Ty już się nie odzywaj ;_;
Sasuke: Hn.
W każdym razie, jutro postaram się wstawić linki do poszczególnych rozdziałów, ale one są na tym blogu, wystarczy tylko poprzewijać do tyłu wszystkie posty xd
Dziękuję za komentarz i mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej <3
Shōri
Zostanę zostanę :D tylko czekam na coś nowego. Jak zakładałam bloga byłam chyba jednym z tych co w ogóle coś piszą o FT i są aktywni ^^" tym bardziej, że mój ukochany parring :D! Czekam na nowości! T^T przepraszam że dopiero teraz odpisuje ale mi nawet nie pokazało odpowiedzi .. Coś mi wcześniejszego komenta nie wstawiło mam nadzieję, że ten się wstawi ^^ Pzdr Reiko!
UsuńJeej, jest moc, kochana. Oby tak dalej !!! Czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńKolejny już w niedzielę! (Ja nie wiem, jak się wyrobię, napisałam niecałą jedną stronę ;___; Życzcie mi powodzenia!)
UsuńShōri
Dasz radę! Wierzę w ciebie i wspieram (przynajmniej mentalnie).
OdpowiedzUsuńPoza tym, jeśli nie wstawisz rozdziału to ZAMORDUJĘ! Z zimną krwią! Włamię się do twojego mieszkania i użyję któregoś z shurienów Saska! Będzie się lała krew... *w oczach ma zimny błysk*
Tak więc, BÓJ SIĘ!
Matko Yatosławska, grożą mi ;_________;
UsuńDo czego to doszło...
Dalej czaje się na rozdział ^^ mam nadzieję, że pojawi się o czasie. Ja u siebie dzisiaj wstawiłam nowy więc jeśli masz ochotę zapraszam. http://fairy-tail-fan-fick.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZajrzę 24.01 i mam widzieć rozdział :P!
I dobrze. Nie chcę być niemiła, czy coś, ale niech sobie Sasuke "odpocznie" prawda, niech się nie wtrynia prawda i niech jeszcze raz powie że miał nadzieję na to, że zawiesisz bloga to przysięgam, rozkwaszę mu gębę. I nic ci emosie nie pomoże! *grozi pięścią*
OdpowiedzUsuńEkhm, no także ten tego.
Kocham tego bloga.
Kocham to opowiadanie.
Kocham te momentu nalu.
Kocham ciebie.
Sasuke jest głupkiem. Ale że go znasz to jego też kocham, niech będzie.
Podsumowując: JA CHCĘ KOLEJNY ROZDZIAŁ T-T