24 stycznia 2016

X



Smok ratuje księżniczkę


            Lucy wiedziała, że jest już przytomna, lecz nie otwierała oczu. Ogarnął ją paniczny strach. Została porwana, wiedziała to doskonale. Leżała na prawym boku, a pod sobą czuła zimną, wilgotną, kamienną posadzkę. Spróbowała ocenić sytuację bez ujawniania swojej przytomności. Znajdowała się w jakimś chłodnym miejscu — najpewniej w lochu. Nie wyczuwała żadnej magicznej energii poza swoją, czyli, że albo była sama, albo jej oprawcy potrafili tak idealnie ukrywać swą moc. Nie upijał jej także pokrowiec na klucze, który zwykle nosiła na prawym biodrze. Spróbowała delikatnie poruszyć rękoma, lecz napotkała na opór. Miała związane nadgarstki.
            No po prostu, kurwa, cudnie!, pomyślała blondynka z rosnącą wściekłością. Jak nie miała w zwyczaju używać wulgaryzmów w mowie, tak w myślach klęła doprawdy twórczo.
            Nagle usłyszała kliknięcie klamki, skrzyp drzwi i ciche, lekkie kroki, zbliżające się do niej coraz bardziej. Starała się jak najlepiej udawać, że nadal śpi, lecz jej plany zniweczył oślizgły, przerażający wręcz głos.
                        – Wiem, że już się obudziłaś, panienko Heartphilia. – Zacisnęła usta w wąską kreskę. Nienawidziła, kiedy ktoś zwracał się do niej w ten sposób. Wracały wtedy złe wspomnienia.
            Otworzyła swoje brązowe oczy, po czym uniosła się do pozycji siedzącej. Spojrzała nieugiętym wzrokiem na Jose — przeraźliwie chudego, wymalowanego na twarzy mężczyznę, o nieprzeciętnie wysokim wzroście i ekstrawaganckim guście ubraniowym. On również na nią patrzył, lecz w żadnym wypadku nie podobało jej się to spojrzenie. Spoglądał na nią, jak na muła na targu. Jak na rzecz, dzięki której można łatwo zarobić. Miała ochotę dać mu w pysk.
                        – Czego ode mnie chcesz? – wysyczała przez zaciśnięte zęby.
            Skarciła się w myślach za tak otwarte okazywanie wrogości.
            Spokojnie, Lucy, może coś wynegocjujesz…
                        – Och, ja? Ja niczego. Wypełniam tylko wolę twego ojca. Zlecił mnie i mojej gildii sprowadzić cię do domu. Nieważne, czy będzie to wymagało siły, czy będzie trzeba zniszczyć przy okazji Fairy Tail. – Uśmiechnął się paskudnie.
            Młoda Heartphilia zacisnęła mocno usta, powstrzymując wiązankę przekleństw, która bardzo chciała się z niej wydostać. Mimo wszystko urodziła się jako dama i dwa miesiące wśród kompletnie niewychowanych magów tego nie zmieniły. Potrafiła zachować się dostojnie, jeśli tego wymagała sytuacja. Wyprostowała dumnie plecy, mimo związanych nadgarstków, i przeszyła Jose wyniosłym spojrzeniem.
                        – Rozumiem – przemówiła lodowatym tonem, od którego włosy jeżyły się na karku. – Możesz mnie wypuścić, mistrzu Jose. I tak nie ucieknę. Nie mogę posługiwać się magią bez moich kluczy, a bez skrępowanych rąk będzie mi wygodniej.
            Mężczyzna popatrzył na nią z góry, jak na nic nie wartego śmiecia, lecz ta dzielnie wytrzymała ten wzrok i odpowiedziała równie wzgardliwym. Co jak co, ale nie zamierzała dać sobą pomiatać.
                        – No dobrze, skoro panienka sobie życzy. – Niemal wysyczał i otworzył drzwi do celi.
            Lucy podniosła się na nogi, a potem wyszła z więzienia z gracją godną modelki. Oczywiście to wszystko było grą. Przeszła koło Jose, jak obok niewartego uwagi słupa i zbliżyła się do pozbawionego szyby okna. Wyjrzała przez nie i zrobiło jej się niedobrze z nerwów. Znajdowała się dobre cztery piętra nad ziemią.
            Już zamierzała porzucić wszelkie nadzieje na ucieczkę, kiedy to poczuła. Palącą, magiczną energię, pulsującą niczym ogień i równie jak ogień gorącą. Tą samą, która otulała ją, kiedy przebywała w ramionach jej właściciela. Tak dobrze znaną, kojarzącą się z bezpiecznym ciepłem. Ów magia pędziła w zawrotnym tempie w kierunku więzienia blondynki. Nadchodził jej wybawca.
            Natsu!


~~***~~


            Pędził za ledwo wyczuwalnym zapachem ukochanej. Trop, mimo że świeży, został niemal całkowicie zmyty przez mżący w nocy deszcz.
            Cholerny staruszek, pomyślał zły Dragoneel.
            Gdyby mistrz nie powstrzymał Natsu, ten pognałby na ratunek Lucy dzień wcześniej. Nawet teraz wyrwał się z gildyjnej piwnicy na nielegalu. Macao i Wakaba mieli za zadanie pilnować Smoczego Zabójcę, lecz nie wzięli pod uwagę jednej, bardzo ważnej kwestii. Kiedy różowowłosemu bardzo na czymś zależało, nic nie mogło go powstrzymać. Dlatego też pozbawił dwójkę przyjaciół przytomności i wyrwał się z zamknięcia.
            Czuł, że zbliża się do młodej Heartphili. Jej woń, oraz łagodna aura magicznej energii były coraz lepiej wyczuwalne. Przyspieszył biegu. Jego podekscytowanie mieszało się z gniewem. Chciał jak najszybciej sprawić, by Lucy była bezpieczna oraz dokopać temu, kto śmiał ją porwać.
            Nie daruję…, pomyślał złowieszczo.


~~***~~


            Blondynka oparła się plecami o kamienny parapet. Już wiedziała, co robić.
                        – Czego dokładnie chciał od pana mój ojciec? – spytała chłodno.
            Mistrz Phantom Lorda uśmiechnął się sztucznie. Patrzył na Lucy znudzonym wzrokiem. Uważał ją za niewartą uwagi. Chciał po prostu dostać za nią grube pieniądze od jej ojca, to wszystko. Fakt, że mógłby przy okazji zrównać Fairy Tail z ziemią tylko pomógł mu podjąć oczywistą decyzję.
                        – Prosił o przyprowadzenie mu jego ukochanej córeczki. Grzeczne dziewczynki siedzą cicho w domu, a nie tułają się po Fiore. – odparł z udawaną nonszalancją.
            Jest blisko… jakieś sto metrów, obliczyła w duchu Heartphilia. Pulsująca, gorąca energia nieuchronnie się zbliżała.
                        – Niestety, panie Jose, ale… – Zrobiła kroczek w tył, przyciskając biodra do parapetu.
            Siedemdziesiąt metrów…
                        – … ja nie jestem…
            Czterdzieści…
                        – … grzeczną dziewczynką!
            Ufam ci, Natsu!
            Z całej siły kopnęła wysokiego mężczyznę w krocze (na co ten opadł na kolana, łapiąc się za klejnoty i klnąc nienaturalnie wysokim głosem), po czym z duszą na ramieniu rzuciła się do tyłu przez okno. Zacisnęła powieki, modląc się, żeby jej przyjaciel zdążył.
                        – NAAATSUUUUU! – wydarła się, nie mogąc się powstrzymać.
                        – LUUUCYYYY! – Usłyszała i już była spokojna.
            W następnej chwili poczuła, jak ciepłe ramiona Dragoneela zaciskają się wokół niej. Spokój zalał ją, niczym fala tsunami, niszcząc strach, czy gniew. Zamknęła w pięści materiał kamizelki na jego plecach. Była bezpieczna.


~~***~~


            Makarov, stojąc na czele swojej gildii, omiatał nienawistnym spojrzeniem drzwi do siedziby Phantom Lord. Mógł znieść wiele — zniszczenie gildii, pogróżki to była pestka. Lecz ten kto śmie ranić jego dzieci, nie ma prawa zbyt długo pożyć.
                        – Naprzód, dzieciaki! Za honor Fairy Tail! – wrzasnął, a magowie za nim odpowiedzieli entuzjastycznym hukiem okrzyków.
            Bitwa się rozpoczęła…


~~***~~


            Natsu przytulał do siebie Lucy. Jak na razie radość z jej odzyskania tłumiła złość i chęć do bitwy. Musiał się nią chwilę nacieszyć przed ponownym rozstaniem. Znajdowali się w dość sporym oddaleniu od kamiennego więzienia, a w pobliżu nie wyczuł niczego niebezpiecznego.
                        – Wiedziałam, że przyjdziesz… – Rozległ się szept przy jego uchu.
            Ciepły oddech dziewczyny owiał jego skroń, a przez jego ciało przeszedł przyjemny dreszcz, który sprawił, że mocniej ją do siebie przycisnął.
                        – Jak mogłoby być inaczej? – zaśmiał się cicho i mrukliwie, tak jak tylko on potrafił.
            Heartphilia odchyliła głowę, by móc spojrzeć mu w oczy, on jednak pozostał w tej samej pozycji, przez co oboje stykali się nosami. Nagle pojawiło się pomiędzy nimi napięcie, właściwie znikąd. Smoczy Zabójca przysunął się jeszcze troszkę bliżej i…


~~***~~


KONNICHI WA!!! ^^
           
Sasuke: Dlaczego ty zawsze musisz się tak wydzierać?

Cicho! ><
Więc, to, co właśnie przeczytaliście to zapewne najkrótszy i najgorszy jakościowo rozdział, jaki pojawił się na tym blogu ;-;

Sasuke: Polemizowałbym.

Czy ty nie wiesz, co to znaczy „cicho”? ;_________;

Sasuke: Wiem, ale po co miałbym się ciebie słuchać?

I tak nikt cię nie lubi!! *wybiega z pokoju*

Sasuke: Co za dziecko…

21 komentarzy:

  1. Kilka dni temu znalazłam twojego bloga ^^ BARDZO mi się podoba ^^ chcę więcej więcej.... Życzę weny i żeby Sasuke zaczął się Ciebie słuchać ;)
    ~Kushi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam! ^^
      Mam nadzieję, że zostaniesz tu na dłużej <3
      Fajnie, że rozdział ci się podobał, bo mnie wręcz przeciwnie ><
      Shori

      Usuń
  2. BOŻE SHORI TO AKURAT JEST BARDZO DOBRY ROZDZIAŁ!
    Ta scena z ratowania Lucyny zawsze jest najlepsza, ale u ciebie wyszła zaczepiście! :D
    Saske jak zawsze marudzi, ale to chyba jego usposobienie prawda? :D
    W każdym razie, POCAŁUNEK! O losie, oby Jose go nie przerwał XDDDDDD
    (Jak o zrobisz, to wiedz że pochodnie i rozzłoszczony tłum będą czekać).
    Powodzonka w dalszym pisaniu, WENE ŚLĘ GOŁĘBIEM!
    ~Hina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. WŁAŚNIE NIE JEST DOBRY I BĘDĘ SIĘ TEGO TRZYMAĆ! ><
      Co nie? Scena ratowania Luśki musiała tu być, innej opcji nie było!
      Sasuke to maruda, no co zrobisz...
      Sasuke: Powiedziałaś ty.
      Ćśśśśśśśśśśśśśśś! >,>
      Ta końcówka to tak specjalnie ^^ Żeby rozsadzała was ciekawość, czy jednak się pocałują, a może nie?
      GOUOMB DO MNIE PRZYFRUNĄŁ! ARIGATO GOZAIMASU, HINATA-SENSEI! *ukłon*
      Shori

      Usuń
  3. Shori
    *mówię spokojnym głosem*
    GDZIE JEST DO JASNEJ CHOLERY KOŃCÓWKA TY...TY...
    Jirou:Uspokój się!!!
    TY...KRASNALU {musiałam napisać słowa Saska}
    Jirou: No i palnęła
    CHCE WIĘCEJ TY NĘDZNY CZŁEKU!!!
    *walnęłam patelnią Jirou*
    Już mi lepiej
    *uśmiecham się*
    Jirou: Zabiję cię Shori! Przez ciebie oberwałem ;___;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. WIEDZIAŁAM, że taka będzie twoja reakcja, ty niewyżyta fetyszystko! ><
      Sasuke: I kto tu jest niewyżytą fetyszystką, hę?
      O////O J-ja nie wiem, o czym ty mówisz... >////>
      Sasuke: Ta, jasne.
      Już cicho! >////<
      Sasuke: Oszukujesz sama siebie...
      ;////;

      Usuń
  4. Kayo: Shōriiiiiii!!!! Kochana!!! Przepraszam, że nie napisałam wcześniej, ale siedzę na jakimś (za przeproszeniem) zadupiu i chociaż byłam pierwsza to ten gówniany internet za nic nie chciał zaakceptować faktu, że mam hasło i co zrobił? Skasował mi komentarz, jakżeby inaczej!! Wyżyłam już się na siostrze przez telefon i czuję się nieco lepiej, jednak nadal mam ochotę ten internet UKATRUPIĆ!!
    A najlepsze, że Laxus jest w domu i nie może mi w tym przeszkodzić! BU HA, HA, HA, HA!!
    Ciebie ten mam ochotę zabić za długość tego rozdziału, ale próbuję się powstrzymywać, bo kto w tym przypadku prowadziłby tego cudownego bloga?? O,O
    Rozdział OK. Chyba najlepszy był moment, w którym Lucy odliczała te metry Natsu... A! I jeszcze...
    *pukanie do drzwi pokoju*
    Kayo: Proszę!
    *do pomieszczenia, słaniając się na nogach, wtacza się Laxus*
    Kayo: Co ty tu robisz??! O,O
    Laxus: Przyjechałem... pociągiem.
    Kayo: * bierze go na plecy i niczym Lavy Gajeela w sadze Tartaros próbuje wnieść na łóżko* Po co ty tu przylazłeś?
    Laxus: Zapomniałaś... telefonu. BUUEE! *wymiotuje prosto na pościel*
    Kayo: Ty idioto!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz no, kolejna chce mnie zabić ;-; Nie moja wina! Zupełnie nie miałam weny na ten rozdział, okej?! >< Przyznaję się!
      Boże, Laxus ;_; Można być większym imbecylem?
      Sasuke: Ty przekraczasz wszelkie miary.
      ;_________________________________; *zamyka się w łazience*
      Sasuke: *wzdycha*

      Usuń
    2. Kayo: Tak dzisiaj weszłam i spojrzałam na liczbę wyświetleń. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że w jakiś magiczny sposób z 5 tys. zrobiło się 7,5 tys... ;_;
      Ten czas tak szybko mija...
      Laxus: Mówisz, jakbyś przekroczyła sześćdziesiątkę.
      Kayo: *przewraca oczami* Boże, Shōri miała rację. Nie znam większego imbecyla -___-

      Usuń
  5. Ledwo napisałam, że chcę kolejny rozdział a tu już jest kolejny :D Tak można żyyyyyć *przeciąga się z zadowoleniem*
    Sasuke, stul dziób. Miałeś chorować.
    ROZDZIAŁ CUDOWNY! Ale za zakończenie mam ochotę nakopać Ci w tyłek. I to tak mocno. Że aż będzie czerwony. I spuchnięty!
    NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ KOLEJNEGO!
    Ślę mnóstwo weny! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, akurat tak trafiłaś xd Dodaję rozdziały co dwa tygodnie w niedzielę.
      Właśnie wiem, że Sasuke miał leżeć w wyrku, ale jakoś tak podejrzanie szybko wrócił do zdrowia ><
      Sasuke: Chciałaś mnie otruć, ty mały krasnalu!
      Stul dziób! >=<
      Sasuke: Nie!
      Nie mam zamiaru się z tobą kłócić, Uchiha!
      Sasuke: Tia, bo wiesz, że i tak nie wygrasz.
      O NIEEEE, DOŚĆ TEGO! CZAS SIĘGNĄĆ PO CIĘŻKĄ ARTYLERIĘ! OD DZISIAJ NIE GOTUJĘ!
      Sasuke: Nie zrobisz tego...
      Zrobię.
      Sasuke: A-ale...
      I będziesz chodził do Sakurci na obiadki ^^
      Sasuke: ALE ONA GOTUJE GORZEJ, NIŻ TY! ;-;
      Wiem o tym ^^
      Sasuke: Ty zła...
      ;3

      Usuń
  6. Hahaha........ nie no kolejny raz to widzę. To chyba jakiś schemat z takimi końcówkami czy co? Rozdział fajny. Jako że obejrzałem anime(potem na mangę się przeniosłem) to fajnie jest sobie coś takiego wyobrazić. Liczę na więcej, a przy okazji wysyłam weny oraz modle się abyś miała dużo bezpieczeństwa, pozdrowienia od Phantom'aPL wraz z elfkami ubranymi w kawaii stroje smoków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, zrobiłam taką końcówkę, żeby was trochę potrzymać w napięciu xD Jeśli chodzi o takie rzeczy, jestem dość nieprzewidywalna, dlatego nikt (nawet Hinata!) nie jest do końca pewny, jak kontynuuję ten wątek.
      Więcej w następną niedzielę!
      Dziękuję za komentarz!
      Shori

      Usuń
  7. " No po prostu, kurwa, cudnie!" - od razu mi się skojarzył tekst z filmu jak pozbyć się cellulitu i powiem szczerze rozbawiło mnie to xD Przyjemnie się czytało aż się zdziwiłam, że tak szybko dobiłam do końca ^^" (za szybko..) ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Jak się pozbyć cellulitu?" to moja ulubiona polska komedia xD Dlatego też najpewniej wtrynię gdzieś jeszcze jakiś cytacik :3
      Wiem, że rozdział krótki, ale co ja zrobię? ><
      Dziękuję za komentarz!
      Shori

      Usuń
  8. Małpo, w jakim ty momencie kończysz, co? XD
    Pewnie i tak się nie pocałują, co? xD Ktoś im przeszkodzi, na bank. Nie będzie tak pięknie. :P
    Ale fajnie móc sobie przeczytać rozdział po 4 dniach cięzkiej pracy. :D Taki przyjemny chwilowy relaks. No, właśnie, chwilowy. Szkoda, że rozdział nie był dłuższy. :P
    Ale, nie narzekam. ^^
    Pozdrawiam ciepło. :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja jak zwykle krótko. Co tam ze rozdział krótki! Liczy się że jest!
    Szayel: A witaaaam B)
    Gdzie Tosiek? ;___;
    Szayel: Eto... *teatralnie ręką na twarzy* na strychu.
    Nie wnikam ;-; a... wracając. Ktoś tu chciał popełnić samobójstwo ^^
    Szayel: To nie samobójstwo...
    *kopie go w brzuch* Urusai! No ja komentować nie umiem ;-:
    Szayel: kończ pisać ten komentarz bo zaraz dojedziemy do domu
    Ahh . Pozdrawiam ciepło i życzę weny \^^/ (ja na prawdę nie umiem pisać komentarzy)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejo,

    Zostałaś nominowana do Liebster Awards! jak dasz radę to zapraszam do zabawy

    http://fairy-tail-fan-fick.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo oczywiście musiałaś przerwać w takim momencie?!

      Usuń

synestezja. Panda Graphics